Athletic - Celta i Święto Pracy w Bilbao

Ría de Bilbao i most w okolicach starego miasta
Weekendowy wypad do Bilbao uznam chyba za najbardziej udany wyjazd meczowy w tym sezonie. Datę miałem zaznaczoną w kalendarzu zaraz po ogłoszeniu terminarza ligowego w lipcu zeszłego roku, a trzy tygodnie przed meczem Athletic - Celta zrobiłem rezerwację pokoju w tanim hotelu Bilbi, położonym nieopodal starego miasta. Zakupiłem też z wyprzedzeniem bilety na pociąg ALVIA - w obie strony przejazd kosztował 80 €. Jedynie wejściówek na mecz nie udało mi się zarezerwować na czas. Pojawiły się w ofercie w poniedziałek, 25-ego kwietnia, i te najtańsze (30-40 €) zniknęły jeszcze tego samego dnia. Zareagowałem zbyt późno i w końcu wybrałem się do Bilbao bez biletu, licząc na zakup od 'koników' czyli nielegalnych sprzedawców.

Wyjechałem ze stacji Sants w sobotę o godzinie 7:30 rano, w towarzystwie kolegi z Argentyny, Pablo. Pociąg do Bilbao najpierw jedzie na południe, do stacji Camp de Tarragona, a następnie już na północny-zachód przez Saragossę (Aragonia) i Logroño (La Rioja). Podróż trwa około sześciu i pół godziny, ale dzięki komfortowym warunkom jest dosyć znośna. Warto zwrócić uwagę na widoki za oknem. Przez kilka godzin pociąg jedzie wzdłuż rzeki Ebro, która wije się w dole, co jakiś czas przeskakując o próg niżej dzięki niewielkim kaskadom. Szczególnie ciekawe wydały mi się stopniowe zmiany krajobrazu w miarę jak pociąg sunął na północ: Najpierw suche oraz skąpo porośnięte równiny Katalonii i Aragonii, następnie winnice La Riojy i w końcu zielone wzgórza Kraju Basków.

Bilbao żyjące futbolem

Herb Athletic w oknie jednego z barów
Bilbao to miasto zakochane w swoim Athletic Club aż po uszy i jest to fenomen, którego nie widziałem wcześniej w żadnym innym mieście (choć mój staż piłkarskiego podróżnika jest wciąż bardzo skromny). Prawie wszystkie bary na starym mieście mają na ścianie jakiś szalik, flagę, proporczyk lub inną pamiątkę klubu. Widziałem nawet flagę w czerwono-białe pasy z napisem 'Aupa Athletic' ("Do boju Athletic") w salonie fryzjerskim. Dzień meczowy jest dla miasta niczym święto. Na ulicach starego miasta dzieci w koszulkach Athletic naśladują swoich idoli biegając za piłką, podczas gdy ich rodzice w gronie przyjaciół oczekują na mecz popijając piwo na ulicy przed barem. W kibicowaniu czerwono-białym biorą tu udział wszyscy: mężczyźni, kobiety, młodzi, starsi, środowiska baskijskiej lewicy niepodległościowej i głosująca na tutejszych nacjonalistów z PNV bogatsza część społeczeństwa. Athletic jednoczy i widać to szczególnie w dniu meczu przed bramami San Mamés.


Fenomen tego klubu warto byłoby szerzej opisać, ale wspomnę tylko, że Athletic, jako jedyna w Hiszpanii drużyna, korzysta wyłącznie z usług piłkarzy o baskijskich korzeniach. W rzeczywistości za Basków Athletic uznaje również mieszkańców prowincji La Rioja i Nawarra, które historycznie były baskijskie. Wiele talentów Athletic wyławia też w Pampelunie, gdzie Club Atlético Osasuna słynie ze świetnego szkolenia młodzieży.

Przedmeczowa atmosfera w mieście

Tak wyglądały okolice San Mamés pół godziny przed meczem
Już w sobotę stare miasto Bilbao zapełniło się rozśpiewanymi grupami fanów Celty, którzy zajęli bary i ulice. Wśród nich nie brakowało członków grupy ultras 'Celtarras' - kilku sharp skinów i niektórych trochę bardziej neutralnie wyglądających jegomości. Już od samego przyjazdu wyczułem podniosłą atmosferę piłkarskiego święta, bez żadnych oznak wrogości czy agresji. Rozochocony takim nastrojem kibiców również założyłem na siebie koszulkę i szalik Celty. Podczas nocnej rundki miałem przyjemność nawiązać kontakt z baskijskimi kibicami i podogryzaliśmy sobie w sympatycznej atmosferze, życząc sobie na koniec ciekawego meczu nazajutrz.

Między fanami obu drużyn panują doskonałe relacje z przyczyn tożsamościowych - Galisyjczycy i Baskowie to dwie historyczne nacje zamieszkujące Hiszpanię i walczące o uznanie swojej odrębności; a także politycznych - wśród kibiców Athletic i Celty bardzo powszechne są poglądy lewicowe i antyfaszystowskie, a nierzadko także niepodległościowe. Zatem pomijając rywalizacją o miejsce w tabeli, dla fanów był to również mecz przyjaźni.

Sobotnią noc zakończyliśmy w antyfaszystowskim i rockowym barze La Espuela, przy ulicy Iturribide Kalea, gdzie kilku członków 'Celtarras' już dogorywało po całym dniu "w terenie". Na rękach i karku barmana widniały przeróżne tatuaże antyfaszystowskie i Athletic Bilbao. Na tej samej ulicy znaleźliśmy też wiele innych ciekawych barów w klimacie rockowo-punkowym, ale robiło się już późno, a od mieszanki piwa z cydrem i szotami likieru kawowego szumiało mi już w głowie. Rano czekała nas ważna misja - znalezienie wejściówek na mecz.

Dzień meczu: Poszukiwania biletu

W poszukiwaniu biletów na mecz
Pojedynek Athletic z Celtą był z pewnością hitem 36 kolejki La Liga, ponieważ mierzyły się w nim piąta i szósta drużyna tabeli, przy zaledwie 2-punktowej różnicy. Należy zaznaczyć, że piąte miejsce w lidze daje bezpośredni awans do fazy grupowej Europa League, podczas gdy szósta drużyna będzie musiała przebić się przez dodatkową rundę kwalifikacyjną. Z tego powodu obie drużyny podeszły do meczu jak do finału, a kibice szybko wykupili wszystkie wejściówki. Zresztą, jeśli kiedykolwiek będziecie chcieli obejrzeć jakiś mecz na San Mamés, zakupcie bilety z wyprzedzeniem, ponieważ stadion baskijskich 'lwów' nigdy nie świeci pustkami.

Wraz z kolegą stawiliśmy się pod imponującym nowym San Mamés już o 10:30 rano, czyli na półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jest to obiekt o pojemności ponad 50 tysięcy miejsc, zainaugurowany w 2013 roku - z zewnątrz pokryty metalowymi częściami przypominającymi nieco wygięte na zewnątrz łuski. Po godzinie 11:00 okolice stadionu zaczęły zapełniać się powoli grupami fanów obu drużyn. Wyświetlacze przy kasach ogłaszały, że bilety są już wyprzedane, jednak nieopodal zaczęli się już kręcić nielegalni sprzedawcy. Wraz z Pablo zauważyliśmy, że najczęściej byli to mężczyźni po 50-tce, o fizjonomii nieco podniszczonej nadużyciem alkoholu. Podchodziłem więc do każdej osoby, która pasowała do tego opisu, lecz okazało się, że najczęściej sprzedają bilety za 100-160 €, a niektórzy również szukają wejściówek. Tych pierwszych wyśmiewaliśmy, a z drugimi wymienialiśmy wyrazy solidarności ;) W końcu Pablo zdołał kupić bilet za 70 €, natomiast ja dalej szukałem. Dopiero 15 minut po pierwszym gwizdku sędziego, kiedy zacząłem już tracić nadzieję, udało mi się odkupić bilet za 50 € od jednego z 'koników'. Był młody i wcale nie wyglądał na pijaka. Na zewnątrz nie było już prawie nikogo kiedy przeszedłem przez bramkę i zacząłem się wspinać po schodach w kierunku mojego sektora.

“Finał” na San Mamés i 2 minuty szaleństwa Cabrala

Nowe San Mamés w całej okazałości
Jednym z moich ulubionych momentów na stadionach piłkarskich jest wejście na którąś z górnych trybun, kiedy to oczom ukazuje się ta ogromna przestrzeń i jej niezwykłe bogactwo kolorów, kształtów i dźwięków. Wypełniony po samą koronę San Mamés imponuje nawet jeśli oglądało się już mecze na Camp Nou, San Siro czy Allianz Arena.

Kiedy wreszcie zająłem jedyne puste miejsce na mojej trybunie, usłyszałem od kilku kibiców z Galicji: “Spóźniłeś się, przegapiłeś bramkę Orellany!”. Ucieszyłem się na tę wiadomość i od razu przyłączyłem się do dopingowania podopiecznych ‘Toto’ Berizzo. Na mojej trybunie, tak jak i na całym stadionie, fani obu klubów oglądali mecz wymieszani. Co ciekawe, kilka dni wcześniej przedstawiciel Athletic Club napisał mi w e-mailu, że w koszulce i szaliku Celty nie zostanę wpuszczony na żaden z sektorów dla gospodarzy...

Sektor kibiców Celty w rogu stadionu
Wracając na murawę, bo przecież na niej skupiała się uwaga ponad 50 tysięcy widzów, to od samego początku Celta zdominowała spotkanie. Ekipa Eduardo Berizzo grała z wielką pewnością siebie i już w pierwszych minutach stworzyła sobie parę dogodnych okazji do objęcia prowadzenia. Athletic zupełnie nie radził sobie z atakami uskrzydlonego prowadzeniem rywala. Nolito, Orellana i Iago Aspas byli prawdziwym koszmarem dla baskijskich obrońców. Przebieg meczu diametralnie zmieniła 38 minuta: Długie podanie do niewidocznego do tej pory Aduriza w pole karne, gdzie Cabral w absurdalny sposób sfaulował doświadczonego napastnika. Będący w życiowej formie Aritz Aduriz bez problemu wykorzystał karnego. Niestety Cabral zamiast naprawić swój błąd, popełnił głupotę sezonu szukając rewanżu na Basku zaledwie minutę później. Po zderzeniu obu piłkarzy, Argentyńczyk przeszedł nad leżącym na murawie rywalem i otarł się korkami o jego twarz. Aduriz padł jak rażony piorunem. Spektakl był to naprawdę żałosny - z jednej strony zupełnie niezrozumiałe zachowanie Cabrala, który wykazał się niegodną dla stopera z argentyńskiej szkoły naiwnością; z drugiej zaś żenująca symulacja napastnika Athletic. Fani z Bilbao zawrzeli z oburzenia, my natomiast złapaliśmy się za głowy przewidując co za chwilę się stanie. Co do tego nie było wątpliwości: Czerwona kartka, która oznacza również osłabienie obrony Celty w nadchodzących meczach z Malagą w Vigo i z walczącym o mistrzostwo Atlético Madryt na wyjeździe. Po gwizdku na przerwę odetchnęliśmy z ulgą i z pewnym niepokojem zaczęliśmy oczekiwać drugiej części spotkania.

Ogłoszenie nagrody dla Paolo Maldiniego na telebimie stadionu
W przerwie meczu odbyła się uroczystość wręczenia nagrody One-Club Man Award, czyli nagrody dla Piłkarza Jednego Klubu, legendzie światowej piłki, Paolo Maldiniemu. Publiczność na San Mamés jak mało która potrafi doceniać takie wartości jak wierność jednemu klubowi. Maldini wyszedł na środek boiska, gdzie cały stadion zgotował mu owację na stojąco. Schodząc z boiska Włoch minął się z piłkarzami obu ekip, gotowymi już do rozpoczęcia drugiej połowy meczu.

Celta grająca w 10-tkę zaczęła grać wbrew swojej naturze - ograniczyła się do obrony korzystnego remisu. Rywal z kolei miał przewagę, ale grał chaotycznie i brakowało mu pomysłów. Ernesto Valverde przeprowadził kilka zmian i w końcu weteran Raul García zdołał zdobyć zwycięską bramkę, po tym jak wcześniej trafił w słupek strzałem z dystansu. Celta walczyła do samego końca, ale mecz zamienił się w chaotyczną wymianę ciosów, w której to piłkarze z Vigo nie potrafili się odnaleźć. Mimo to, John Guidetti mógł jeszcze wyrównać stan meczu w samej końcówce, ale Gorka Iraizoz obronił strzał Szweda z ostrego kąta. Nic z tego, trzy punkty zostały w Bilbao. Gustavo Cabral zapewne długo nie wybaczy sobie osłabienia kolegów w tak ważnym momencie sezonu. Na pewno inni fani Celty podzielają moje rozczarowanie tym wynikiem, ponieważ rywal był tego dnia zdecydowanie do pokonania.

Manifestacja 1-majowa w napięciu

Manifestanci już po przekroczeniu rzeki, w drodze na Plaza de Cantera
Kilka godzin po meczu na starym mieście natrafiliśmy na manifestację z okazji Święta Pracy. Ludzie z różnych środowisk antykapitalistycznych i antyfaszystowskich w liczbie około 100 - 200 osób, zgromadzili się, aby zademonstrować przeciwko spekulacji urbanistycznej oraz eksmisjom. Zaciekawieni wydarzeniem, przyłączyliśmy się do pochodu i ruszyliśmy ulicami starego miasta. Hasła były wykrzykiwane głównie po baskijsku, ale na szczęście w tłumie znalazła się Katalonka, która wyjaśniła nam niektóre z nich.

Po kilku minutach marszu dotarliśmy do rzeki, gdzie stało kilku policjantów w kominiarkach, uzbrojonych w broń automatyczną. Nad nami unosił się helikopter, z którego policja śledziła każdy krok uczestników marszu. Przeszliśmy na drugą stronę rzeki niedaleko Mercado de La Ribera i dotarliśmy w końcu do Plaza de Cantera - dodam, że bez żadnych nieprzyjemnych incydentów, choć w powietrzu wyczuwało się złowrogie napięcie - głównie ze względu na niepokojącą obecność helikoptera i uzbrojonej policji. Po drodze przyłączyło się do nas trzech młodych mężczyzn - może nie koksów ale całkiem sporych rozmiarów i ubranych dość neutralnie jak na taką manifestację. Na placu stanęli w pewnej odległości od uczestników wydarzenia. Biorąc pod uwagę historię policyjnych prowokacji w Hiszpanii, miałem w stosunku do nich pewne podejrzenia. Helikopter nie dawał za wygraną, czujnie unosił się nad placem przez cały czas trwania manifestacji. Rozejrzałem się wokół: Uczestnicy to głównie młodzi ludzie z flagami i transparentami o treści antyfaszystowskiej i antykapitalistycznej. Na samym środku placu grupka prawdopodobnie afrykańskich imigrantów wymachiwała flagą. Przemówienie odbyło się najpierw po baskijsku, a potem po hiszpańsku, jednak dźwięk helikoptera praktycznie uniemożliwiał ich wysłuchanie.

Na Plaza de Cantera
Jeszcze w trakcie przemówienia po baskijsku na schodach ponad placem pojawiła się grupka około 10-15 krzykliwych dzieci, które próbowały zagłuszyć słowa pierwszego mówcy. Na początku pomyślałem, że to zwykłe wygłupy, ale nieco później zauważyłem, że za dziećmi co chwilę pojawiają się sylwetki dorosłych (Rodzice? Jacy dorośli pozwalają na coś takiego?), a niektóre okrzyki jakie do nas dobiegały to hasła pro-hiszpańskie i… faszystowskie! Wtedy zrozumiałem, że to prawdopodobnie zaplanowana próba prowokacji, na którą na szczęście nikt nie odpowiedział. Kilku chłopców, ośmielonych pasywnością demonstrantów, zbiegło po schodach i pojawiło się na samym placu, wyśmiewając się z manifestacji. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że może dojść do takiej sytuacji. Wydarzenie na placu potrwało w sumie około 10 minut, po czym wszyscy się rozeszliśmy. Chciałbym tu zaznaczyć, że po stronie manifestantów nie widziałem żadnego niszczenia mienia, agresywnych zachowań czy przejawów nienawiści. Siły policyjne - helikopter i uzbrojeni funkcjonariusze w kominiarkach, bez wątpienia miały na celu zastraszyć uczestników marszu. W połączeniu z prowokacją, prawo do wolności słowa i zgromadzeń zostało dość poważnie naruszone. Baskowie sprawiali wrażenie przyzwyczajonych do tego rodzaju sytuacji, ja natomiast byłem zbulwersowany tym co zobaczyłem.

Manifestacja przechodzi na drugą stronę rzeki w stronę Plaza de Cantera
Dopiero wtedy zrozumiałem wszystko co do tamtej chwili opowiadano mi o Kraju Basków, autonomicznej policji Ertzaintza oraz tutejszych ruchach antykapitalistycznych i antyfaszystowskich. Zdecydowanie zachowanie policji jest jeszcze bardziej agresywne niż w Katalonii, a dość silne środowiska wolnościowe i antykapitalistyczne muszą liczyć się z większymi represjami. Jednym z głównych powodów takiego rozkładu sił jest istnienie w przeszłości organizacji terrorystycznej ETA, obecnie od wielu lat nieaktywnej. Władze baskijskie oraz hiszpańskie użyły tego jako pretekst do zaostrzenia praw i zwiększenia kontroli nad opozycją. Temat ETA i terroryzmu jest wciąż używany przez hiszpańską prawicę do zdyskredytowania lewicy i separatystów oraz manipulowania społeczeństwa. Nawet w Madrycie w zeszłorocznej debacie między dwoma kandydatkami na prezydent miasta, Esperanza Aguirre z prawicowej Partido Popular atakowała rywalkę wyciągając temat ETA! PP od dawna stosuje tę zasłonę dymną, za pomocą której stara się przekonać społeczeństwo, że jest jedyną gwarancją bezpieczeństwa w kraju. Mam nadzieję, że w Polsce i innych krajach Europy nie pozwolimy na to, żeby mydlili nam oczy tego typu fałszywym dyskursem, służącym jako przykrywka dla ograniczenia praw obywatelskich i zwiększenia państwowej kontroli nad społeczeństwem. Szkoda, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę i oddają władzę ludziom o tendencjach mało demokratycznych. Na tym zakończę refleksje, które naszły mnie po powrocie z Kraju Basków. Zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć:

Imponujący witraż stacji kolejowej w Bilbao

"Witajcie uchodźcy" po baskijsku - takich flag było pełno w całym mieście

Pomnik pająka i muzeum sztuki współczesnej Guggenheim z tyłu

Stadion Athletic Club - San Mamés

Ludzie tańczący tradycyjny baskijski taniec na jednym z placów

Przegraliśmy mecz ale gościć na tym stadionie to sama przyjemność!

Most:Puente de la Ribera (Hiszp,), Erriberako Zubia (Bask.)

Graffiti z hasłem wspierającym meksykańskich zapatystów - Gora EZLN!

Plaza Miguel Unamuno. Ten wybitny hiszpański filozof urodził się w Bilbao w 1864 roku

Plaza Barria (Po hiszpańsku Plaza Nueva)

Most zaprojektowany przez Santiago Calatravę, niedaleko muzeum Guggenheim

Most zaprojektowany przez Santiago Calatravę, niedaleko muzeum Guggenheim

Nabrzeże przy Ría de Bilbao

Siedziba partii Eusko Alkartasuna (Baskijska Solidarność) - Baskijska flaga i motto "I love Independentzia"

Jeden z ładniejszych placów w Bilbao

LokalAntitaurino - Stowarzyszenia przeciwko walkom byków: "Postaw się na jego miejscu"

Chusteczki z hasłem "Nie znaczy nie", przeciwko przemocy wobec kobiet

Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa