Trek przez trzy wysokie przełęcze Everestu - Dzień 15: Powrót do Namche Bazar

Po wielu dniach wczesnych pobudek i pośpiesznego pakowania rzeczy do wyjścia dzisiaj budzę się o 5:30 i spokojnie czytam w łóżku. Na zewnątrz jest już jasno, a ja czuję w sobie dużo energii. Mam za sobą już wszystkie trudne punkty na trasie i odczuwam w związku z tym dużą ulgę.

Tego poranka dwie dziewczyny wystartowały ze swoim przewodnikiem w przeciwnym kierunku w ramach treku trzech wysokich przełęczy według ruchu wskazówek zegara, czyli odwrotnie niż Balkrishna i ja. Według wielu przewodników jest to trudniejsza opcja, ponieważ podejście pod każdą przełęcz oznacza pokonanie różnicy wysokości od 300 do 700 metrów stromym i kamienisto-piaszczystym zboczem.

Dzisiaj wychodzimy dopiero o 7:30, czyli dosyć późno jak na trek w Himalajach, ale w sam raz na dzisiejszy marsz, który okaże się niezwykle przyjemny, choć dłuższy niż oczekiwałem. Idziemy doliną, która wiedzie z Tybetu na południe, w kierunku Namche Bazar. Balkrishna opowiada mi, że niegdyś przejście graniczne było otwarte i tą doliną do Namche przybywali tybetańscy handlarze ze swoim towarem. Podobno nepalski rząd chce ponownie uruchomić posterunek na granicy, a Chiny mają sfinansować budowę drogi w kierunku Namche. Mam nadzieję, że droga nie powstanie bo zdecydowanie zniszczy to spokojny charakter tego miejsca.

Pogoda dopisuje nam przez cały dzień. Jest ciepło i słonecznie, a widoczność jest doskonała przynajmniej przez pierwszych kilka godzin treku. Jesteśmy w dobrych humorach. Balkrishna śpiewa nepalskie piosenki, a ja żartuję i uśmiecham się na widok otaczającego mnie pięknego krajobrazu. Widocznie przebija przez nas radość z wyczynu i ze zbliżającego się powrotu na “łono cywilizacji”. Wiem, że jestem niekonsekwentny, ale cieszę się, że będę miał znowu stały dostęp do internetu i trochę wygody. Wiele tygodni później, już po powrocie do Europy, nie raz zatęsknię za ciszą, spokojem i odosobnieniem jakiego doświadczyłem w rejonie Khumbu.

Jesteśmy teraz na wysokości bliższej czterech tysięcy metrów i wreszcie jestem w stanie chodzić tak sprawnie i szybko jak to mam w zwyczaju. Nie potykam się już o kamienie ponieważ nogi podnoszą się na taką wysokość na jaką każe im mózg. Czuję, że po wielu dniach mozolnej tułaczki po górach i przełęczach wreszcie mam dużo energii. Aby chodzić w takim tempie na wysokości ponad pięciu tysięcy, potrzebowałbym zapewne kolejnego tygodnia aklimatyzacji.

Gatunek ludzki nie jest stworzony do życia na takich wysokościach, stąd też choroba wysokościowa i problemy z koordynacją oraz niskim poziomem energii. Zapewne wyjątkiem są ludy, które żyją tu od pokoleń, genetycznie przystosowane do takich warunków. W nepalskich i indyjskich Himalajach ludność jest przeważnie pochodzenia tybetańskiego i przybyła tu setki lat wcześniej z najwyżej położonego kraju na świecie.

Oprócz tego na tej niższej wysokości zaczyna się robić zielono, a kamienie i porosty zaczynają ustępować miejsca krzewom. Co jakiś czas słyszymy i widzimy podobne do bażantów ułary tybetańskie, najczęściej przemierzające himalajskie pustkowia w parach.

Przez pierwsze dwie godziny nie spotykamy na drodze nikogo. Mijamy kilka niewielkich wiosek takich jak Marulung. Setki metrów pod nami na dnie doliny widzimy kamienne zagrody dla zwierząt i domki lokalnych pasterzy. Idziemy wzdłuż rwącej rzeki Bhote Kosi, która szumi najpierw po naszej prawej stronie, a następnie, po przekroczeniu mostu, po lewej. Po około dwóch godzinach stopniowego schodzenia doliną docieramy do słynnej wioski Thame, w której rzekomo wychował się pierwszy zdobywca Everestu Tenzing Norgay. Zatrzymujemy się na herbatę u starszego Szerpy, który oowiada nam, że zimą często opuszcza Thame i pomieszkuje w Katmandu lub podróżuje do świętych miejsc buddyjskich takich jak Bodh Gaja, Dharamsala lub Sarnath w Indiach. Podobno wioska Thame pozostaje zamieszkała przez cały rok mimo trudnych warunków.

Jesteśmy już na wysokości “zaledwie” 3820 metrów. Wczesnym popołudniem przy braku wiatru i bezchmurnym niebie robi się całkiem gorąco. Przebieram się w krótkie spodenki, ściągam kurtkę i bluzę i idziemy dalej. Przed nami mamy już znane mi dobrze szczyty Thamserku i Kusum Kanguru, oddalone pewnie o dziesięć lub piętnaście kilometrów. Za Thame przechodzimy nad rzeką wysokim mostem, którym przechodzę ze wzrokiem wbitym w metalowe kładki, między którymi widzę rwącą rzekę i zabójcze kaskady pełne wystających głazów. Woda przeciska się przez ten wąziutki wąwóz z furią, jakiej jeszcze nie widziałem nawet w Himalajach. Mimo pewnego strachu na ten widok, przechodzę przez most nie podnosząc wzroku, testując swoje nerwy. Dochodzę do wniosku, że raczej nie cierpię na zbytni lęk wysokości.

Teraz wchodzimy w strefę coraz gęściej zarośniętą krzewami, a dalej drzewami. Na stoku widzimy dwie himalajskie kozy tahr przechadzające się spokojnie w odległości około dwudziestu metrów od ścieżki którą idziemy. Kilkanaście minut później nagle spoglądam na skalną półkę nad ścieżką, jakby wyczuwając czyjeś spojrzenie na sobie, i widzę kolejną kozę tahr bacznie obserwującego mnie i Balkrishnę z uprzywilejowanego punktu widokowego. Krajobraz robi się coraz ładniejszy i pełen kwiatów, owadów i ptaków. Jesteśmy coraz bliżej Namche, choć na naszej drodze leży jeszcze inna wioska, która mnie całkowicie oczarowuje - Thamo na wysokości 3480 metrów nad poziomem morza. Jest to dość spora miejscowość jak na region Khumbu, a przede wszystkim bardzo długa, jako iż ciągnie się setki metrów wzdłuż rzeki Bhote Kosi. 

Mijamy pierwsze zabudowania i pola uprawne, na których pracują mieszkańcy. Docieramy do górującego nad wioską klasztoru sekty Gelugpa, której przewodzi Dalajlama. Nie zostajemy tutaj zbyt długo, ponieważ klasztor jest dzisiaj zamknięty. Ruszamy dalej i mijamy stupę oraz rząd kamieni modlitewnych pośrodku ścieżki. Centrum wioski wydaje się niezwykle przyjemne: Jest tu cicho, a klimat jest o wiele łagodniejszy niż w Lumde, nie wspominając już o Gokyo, Lobuche czy Gorakshep. W odróżnieniu od Namche nie widać też zbyt wielu turystów. Pewnie dlatego nie widzę tu Irish Baru, pubów z karaoke czy też piekarni z europejskimi produktami. Jeśli kiedyś wrócę do Khumbu to zamiast Namche zatrzymam się w Thamo.

Po około dziesięciu minutach marszu przez Thamo przekraczamy portal, który oznacza miejsce, w którym wioska się zaczyna i kończy. Po drodze mijamy jeszcze kolejną osadę, po czym droga zaczyna piąć się w górę i wchodzi w las iglasty. Dopiero po około godzinie od opuszczenia Thamo zaczynam słyszeć dźwięk silnika helikopterów dochodzący z lądowiska nad Namche. Po chwili dochodzimy do biura turystycznego regionu Khumbu, w którym obowiązkowo musimy się zameldować. Przed nami już tylko lekkie podejście i pięć minut w miarę płaskiej drogi odkrytym terenem, wśród głazów i niskich krzewów. Wreszcie ścieżka doprowadza nas do miejsca, w którym między dwoma sporymi głazami ukazuje nam się spektakularny widok amfiteatru Namche Bazar.

Tego dnia nie robię już więcej zapisków bo niewiele ciekawego się dzieje, poza tym że odpoczywam i chodzę po barach i kawiarniach. Namche jest o wiele bardziej opustoszałe niż jeszcze dziewięć dni temu, kiedy to ruszaliśmy w kierunku Pangboche. Wieczorem po wąskich uliczkach tej osady kręci się zaledwie kilka osób. Mam wielką ochotę na piwo i towarzystwo, ale bary świecą pustkami więc uznaję, że będę musiał poczekać na powrót do Katmandu. Do końca himalajskiej przygody brakuje już tylko pięciu dni i mimo zachwytu tą niezwykłą krainą mam coraz większą ochotę na odpoczynek w stolicy Nepalu.

Linki do tekstów o czternastym i szesnastym dniu treku.

Opis zdjęć:

1) Kamień modlitewny na tle ośnieżonych szczytów Thamserku i Kusum Kanguru

2) Szczyty masywu Kongde Ri widoczne ze ścieżki w kierunku Namche Bazar

3) Ciekawie ozdobiona stupa na trasie treku do Namche Bazar

4) Dwie kozy tahr niedaleko ścieżki

Więcej zdjęć poniżej:

Widok ze ścieżki między Lumde i Thame w stronę Tybetu

Zagrody dla zwierząt w głębi doliny między Lumde i Marulung

Widok ze ścieżki między Lumde i Thame w stronę Tybetu

Widok ze ścieżki między Lumde i Thame w stronę Tybetu

Most na rzece Bhote Kosi za Marulung

Rzeka Bhote Kosi

Masyw Kongde Ri w tle

Masyw Kongde Ri w tle

Kamienie modlitewne na trasie między Lumde i Thame

Jedne z pierwszych drzew na trasie w stronę Namche Bazar

Pierwsze zabudowania Thame i szczyty Thamserku i Kusum Kanguru w tle

Stupa na trasie między Lumde a Thame

Kolejna stupa na trasie do Thame i masyw Kongde Ri w tle

Stos kamieni modlitewnych, stupa i masyw Kongde Ri w tle

Stos kamieni modlitewnych i masyw Kongde Ri w tle

Masyw Kongde Ri

Thamserku i Kusum Kanguru

Niższa część Thame i Thamserku i Kusum Kanguru w tle

Niższe Thame i masyw Kongde Ri

Most na rzece Bhote Kosi

Widok z mostu w stronę Thamserku i Kusum Kanguru

Most na rzece Bhote Kosi oraz Thamserku i Kusum Kanguru w tle

Strome zbocze po lewej stronie ścieżki w stronę Namche Bazar

Kozioł lub kozica obserwująca nas znad ścieżki

Pola uprawne w Thamo

Jaki objuczone towarem

Trasa w kierunku Thamo i bujna roślinność po obu stronach

Trasa w kierunku Thamo i bujna roślinność po obu stronach

Kwiaty na trasie w stronę Thamo

Kwiaty na trasie do Thamo

Klasztor buddyjski w Thamo

Klasztor buddyjski w Thamo

Klasztor buddyjski w Thamo

Klasztor buddyjski w Thamo

Stupa w centrum osady Thamo

Stupa w centrum osady Thamo

Kamienie modlitewne i stupa w centrum osady Thamo

Widok na wioskę Thamo

Widok na wioskę Thamo

Widok na wioskę Thamo i dolinę rzeki Bhote Kosi

Oczy Buddy namalowane na stupie

Strumień spływający w stronę doliny rzeki Bhote Kosi

Bujna roślinność na trasie między Thamo a Namche Bazar

Las iglasty nieco bliżej Namche Bazar

Stupa na trasie między Thamo a Namche Bazar

Widok z góry na Namche Bazar

Widok z góry na Namche Bazar


Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa