Sevilla – Celta: Niebieska lekcja futbolu na Estadio Sánchez Pizjuan

Estadio Ramón Sánchez Pizjuan z zewnątrz
Mecz Sewilli z Celtą zapowiadał się bardzo ciekawie – drużyna z Andaluzji co prawda słabo weszła w sezon, jednak wciąż dysponuje jednym z najsilniejszych składów w lidze, natomiast Celta pod wodzą Berizzo zaczęła rozgrywki z wysokiego C, pokonując Rayo i Levante i remisując pechowo z Las Palmas. Już w zeszłym sezonie, a także wcześniej pod wodzą Luisa Enrique, było widać, iż ta grupa piłkarzy ma duży potencjał i potrafi grać bardzo przyjemny dla oka futbol. Nolito i Orellana od pierwszego meczu sezonu w Walencji pokazywali wielką klasę, a reszta drużyny również niewiele ustępowała tej dwójce.


Mecz był też okazją do skonfrontowania 2 zupełnie odmiennych modeli budowania drużyny. Sevilla, dysponująca znacznie większym budżetem, jest klubem, który stawia przede wszystkim na scouting. Jej dyrektora sportowego, Monchiego, chcą największe kluby na świecie, ten jednak nie wydaje się być skory do zmiany pracodawcy. Dzięki tej postaci i rozwiniętej sieci doradców w różnych krajach, Sevilla kupuje utalentowanych piłkarzy za niewielkie sumy i odsprzedaje ich za duże pieniądze największym klubom na świecie. W kadrze 1 zespołu posiada jedynie 2 wychowanków (Bramkarz Sergio Rico i Luismi, który rzadko pojawia się na boisku). Natomiast Celta kładzie nacisk głównie na szkolenie, czego wynikiem jest aż 11 wychowanków w składzie. Tutaj możecie poczytać trochę więcej na temat drużyny ‘Toto’ Berizzo.

Stadion Sewilli, Estadio Ramón Sánchez Pizjuan, znajduje się około 20-25 minut na piechotę od centrum miasta. Jest to obiekt wybudowany w 1958 roku i dysponujący pojemnością 45 tysięcy miejsc. Stadion prezentuje się imponująco zarówno z zewnątrz jak i w środku, zwłaszcza wypełniony po brzegi rozśpiewaną andaluzyjską publicznością. Co ciekawe, jest zaledwie 3 największym obiektem w Sewilli, za największym stadionem olimpijskim La Cartuja (ponad 57 tysięcy miejsc) i stadionem lokalnego rywala – Betisu.

Jak wytłumaczyło mi kilka osób, fanów Sevilli i Betisu jest mniej więcej po równo w stolicy Andaluzji i okolicach. Kibice Betisu podobno częściej pochodzą z przedmieść i okolicznych wsi, natomiast fani Sevilli mają reputację nieco zamożniejszych i mieszkających w samej Sewilli. Z pewnością jednak Sewilla jest bardzo piłkarskim miastem i często spotkacie się tu z sytuacją, gdzie w barze dyskutują ze sobą starsza pani, kibicująca Betisowi, z barmanem ‘sevillistą’. Ludzie bardzo chętnie rozmawiają o piłce nożnej i z pewnością czuć znacznie większe napięcie w powietrzu w dniu meczowym niż w niemal 3 razy większej Barcelonie.

Mecz zaczynał się w niedzielę o godzinie 12:00, a więc już wcześnie rano miasto pełne było kibiców w koszulkach i szalikach Sevilli. Ja z kolei wyszedłem godzinę przed meczem w stronę stadionu w mojej koszulce Nolito i z szalikiem Celty. Niektórzy kibice Betisu cieszyli się na ten widok i zagadywali życząc szczęścia mojej drużynie. Przy samym stadionie minąłem się też z chłopakiem w koszulce największego rywala Celty, Deportivo A Coruña, którego kibice podobno są zaprzyjaźnieni z fanami Sevilli. Z uwagi na niewielką ilość fanów Celty, a także niskie ryzyko jakie nadano spotkaniu, nasz sektor wypełnił się też lokalnymi. Fani obu drużyn siedzieli razem i nie dało się odczuć żadnej wrogości ze strony „sevillistas”. Niesamowite wrażenie robi najładniejszy chyba w Hiszpanii hymn klubowy, który publiczność odśpiewuje przed każdym meczem. Oto moje nagranie hymnu (nie pytajcie dlaczego filmik jest czarno-biały - nie mam pojęcia ;)):


A tutaj jeszcze oryginał hymnu, w wykonaniu zespołu El Arrebato:


Mecz rozpoczął się dla Celty doskonale. Drużyna z Galicji totalnie zdominowała pierwszą część meczu, a piłkarze Sevilli biegali za piłką i z rzadka byli w stanie przekroczyć linię środkową boiska. Podopieczni Unaia Emery’ego kłócili się między sobą o ustawienie na boisku, co doskonale było widać z wysokości trybun. W drużynie z Galicji szczególnie imponował Nolito, który praktycznie nie tracił piłki i stwarzał ogromne zagrożenie przy prawie każdym ataku. Orellana czarował na przeciwnej flance, a w środku pola Augusto i Wass doskonałym ustawieniem nie pozwalali Sevilli na wyprowadzenie kontrataków. Lewy obrońca Jonny Castro swoimi ofensywnymi rajdami przypominał Jordiego Albę z Barcelony. Ulubieniec kibiców Celty Iago Aspas co chwilę wyprowadzał z równowagi obrońców i ściągał krycie, dzięki czemu jego koledzy mieli więcej miejsca. Celta rozegrała niemal całą pierwszą część meczu na połowie Sevilli, a w posiadaniu piłki pewnie osiągnęła 60 – 65 %. Coś takiego byłoby zrozumiałe gdyby była to Barcelona, ale to przecież o wiele skromniejszy rywal tak stłamsił Sevillę na jej własnym obiekcie!

Jak można było się spodziewać, dumni andaluzyjscy fani zareagowali na postawę swoich piłkarzy irytacją, gwizdami i buczeniem. Doping było słychać głównie z przeciwnej trybuny, zajmowanej przez grupę Biris Norte i innych ultras. Sewilscy kibice zachwycali się grą Nolito, słyszałem między innymi, że Andaluzyjczyk w tym momencie prezentuje najwyższy światowy poziom. A na boisku panowała Celta i w 15 minucie nasza „10-tka” zdobyła prowadzenie. Nolito w swoim stylu zszedł ze skrzydła w pole karne, gdzie krótko prowadząc piłkę oddał mocny strzał w krótki róg bramki. Piłka po drodze prześliznęła się między nogami obrońcy i Sergio Rico nie zdążył z reakcją. Wywodzący się z trenerskiej szkoły Marcelo Bielsy, ‘Toto’ Berizzo zamiast cofnąć drużynę do obrony korzystnego wyniku, wysłał ją do kolejnych ataków. 10 minut później podanie Nolito trafiło w polu karnym do Hugo Mallo, który zdołał wycofać piłkę do Wassa, a ten strzelił nie do obrony tuż przy dalszym słupku. 2:0 i coraz głośniejsze gwizdy i irytacja fanów. Tymczasem na mojej trybunie wraz z kibicami z Galicji nie mogłem wciąż uwierzyć, że ogrywamy Sevillę 2:0 na jej stadionie dając jej prawdziwą lekcję dobrego futbolu. Unai Emery był tak zdegustowany postawą swojej drużyny, że tuż po bramce Wassa zdjął z boiska Vitolo.

W drugiej połowie Sevilla wyszła na boisko rozjuszona i żądna rewanżu. Wściekłe ataki sewilczyków doprowadziły do zdobycia bramki – z prawej strony boiska sam znalazł się Mariano, który dośrodkował prosto na głowę Llorente. 1:2 i wielka radość na trybunach. Od tego czasu obrońcy Celty nie mogli sobie już pozwolić na przecinanie podań i budowania ataków na połowie rywala, teraz bronili blisko własnej bramki, a w obronie pomagał nawet Nolito. Jak się jednak okazało, Andaluzyjczykom nie wystarczyło energii na więcej niż 15 minut takiej gry. Po tym czasie piłkarze Berizzo odzyskali przewagę w posiadaniu piłki i z rzadka pozwalali gospodarzom na kontrataki. Argentyńczyk wpuścił jeszcze na boisko napastnika Guidettiego za Iago Aspasa, mającego już na koncie żółtą kartkę. Ten ostatni zdążył jeszcze przed zejściem z boiska oddać niebezpieczny strzał, którym zmusił do wysiłku Sergio Rico. Do ostatniego gwizdka sędziego mecz był raczej wyrównany, ze wskazaniem na Celtę ze względu na mądre gospodarowanie czasem i spokój w rozgrywaniu piłki, na co rywal nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

Tuż po meczu - Stadion już niemal pusty
Po ostatnim gwizdku sędziego odetchnąłem z ulgą i mogłem zrobić kilka zdjęć, po czym wyszedłem z obiektu wraz z kibicami gospodarzy. Ulice zapełniły się znów koszulkami i szalikami Sevilli. Nastroje nie były najlepsze, ale „po andaluzyjsku”, a więc z pewnym dystansem. Dzień był naprawdę piękny i wobec tego nawet porażka ulubionej drużyny nie odbiera chęci do życia. Nikt mnie w zasadzie nie zaczepiał poza kibicami Betisu, gratulującymi zwycięstwa nad lokalnym rywalem. Do późnej nocy paradowałem więc po Sewilli w koszulce Celty z 10-tką i „Nolito” na plecach. Zapewne długo będę wspominał ten sezon, w którym to Celta pokonała tak silne drużyny jak Sevilla czy też później Barcelona.


Na koniec odpowiem jeszcze na pytanie, które często słyszę od znajomych, fanów Barçy: Czy Nolito nadaje się do tak wielkiego klubu jak „Duma Katalonii”? Zdecydowanie tak i jeśli ma kiedyś trafić na Camp Nou to tylko teraz, w wieku 28 lat i w życiowej formie. Jeszcze kilka lat temu Andaluzyjczyk był tylko dobrym dryblerem, który jednak po 60 minucie meczu ledwo dyszał i rzadko dogrywał spotkania do końca. Teraz to zawodnik biorący się za rozgrywanie, strzelający ważne bramki i asystujący. Potrafi doskonale przerzucić piłkę na przeciwległe skrzydło, minąć kilku rywali oraz świetnie gra na małej przestrzeni, co w Barcelonie jest kluczową umiejętnością. Technicznie jest z pewnością jednym z najlepszych w lidze, a wreszcie dojrzał też do roli lidera. Problem w tym, że najprawdopodobniej klub z Katalonii wcale nie zamierza podejmować starań o transfer piłkarza. Słyszałem opinie o jego problematycznym otoczeniu, co rzekomo ma być decydujące w tej kwestii. Szkoda, choć z drugiej strony Nolito zasługuje na coś więcej niż tylko ławka i co 3 mecz w podstawowym składzie w Barcelonie. Ja osobiście mam nadzieję, że pozostanie w Vigo do końca sezonu, który z nim w roli głównej zapowiada się dla Celty bardzo ciekawie.

Zapraszam też do obejrzenia pozostałych zdjęć z mojego wypadu na mecz:

Ktoś tu chyba był przed nami... Wlepka Borussii Mönchengladbach, pewnie dość świeża ;)

Stadion Sevilli z zewnątrz

I wewnątrz - na boisku rozgrzewają się już piłkarze

Słowa hymnu wypisane na koronie stadionu

A tutaj testowałem umiejętności lokalnych fotografów ;) Kijka do selfies nie mam :P

W przerwie swoje 15 minut mieli młodzi piłkarze - naprawdę zdolni!


W przerwie swoje 15 minut mieli młodzi piłkarze - naprawdę zdolni!

A tutaj rezultat końcowy na tablicy wyników

Plakat reklamujący bilety sezonowe na Betis - "Najlepsi kibice"

Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa