Reflexiones multilingües sobre la realidad que me rodea, fascina y preocupa: la política, el cambio climático, los derechos de los animales humanos y no humanos
Portugalia - Faro, Beja, Lizbona
Obtener enlace
Facebook
X
Pinterest
Correo electrónico
Otras aplicaciones
Praça do Comércio, Lizbona
Akurat kiedy najlepiej bawiłem się w Grenadzie, wpadłem na pomysł podróży do Portugalii w celu zobaczenia osoby, z którą bardzo chciałem się pożegnać. Nie potrafiłem się oprzeć tej myśli i byłem gotowy zapłacić każdą cenę za kilka godzin w jej towarzystwie, choć wiedziałem, że niewiele na tym spotkaniu mogę zyskać. Minęło zaledwie kilka dni od kiedy usłyszałem, że jednak nie wraca do Barcelony. Niestety stolica Katalonii dla wielu obcokrajowców jest jedynie krótkim etapem w życiu, tymczasowym postojem na drodze do innego celu.
Na mapie dystans, jaki miałem przejechać robił wrażenie, ale podróż nie wydawała się niemożliwym przedsięwzięciem. Jak się okazało, w Grenadzie na dworcach autobusowym i kolejowym nikt nie był w stanie mi powiedzieć jak dojechać do małej miejscowości Beja w portugalskim regionie Alentejo, sąsiadującym z Andaluzją i Ekstremadurą. Zdecydowałem się więc na podjęcie pewnego ryzyka - pojechałem do Sewilli pociągiem, aby zapytać tam, czy jest jakieś bezpośrednie połączenie do Bejy. Znów kierowałem się mapą - jakieś tam drogi krajowe prowadziły do granicy, a następnie do celu mojej wyprawy. Po ponad 3-godzinnej podróży pociągiem do stolicy Andaluzji dowiedziałem się jednak, że takie połączenie nie istnieje i musiałbym jechać do Faro w regionie Algarve, na samym południu Portugalii, a dopiero stamtąd na północ do Alentejo. Czyli kolejne 3 godziny do Faro, gdzie musiałbym spędzić noc... Miałem 20 minut na podjęcie decyzji - wracam do Grenady i poddaję się, czy też podejmuję się tej przygody. Dodatkowo wiązało się to ze sporym wydatkiem na kolejne przejazdy i noclegi i raczej nie zdążyłbym na wcześniej wykupiony powrót pociągiem z Sewilli do Grenady, a pewnie nawet i na lot powrotny do Barcelony.
Ale skoro już byłem w Sewilli i wykosztowałem się na przejazd… Pobiegłem kupić bilet do Faro. “Raz w życiu taka przygoda”, pomyślałem i usiadłem wygodnie w fotelu autobusu. Za Huelvą przekroczyliśmy granicę z Portugalią i w radiu lekki andaluzyjski akcent ustąpił twardszemu portugalskiemu. Po dwóch latach nieobecności znów przekroczyłem granicę tego kraju i poczułem, że uwielbiam tu przyjeżdżać. Bardzo lubię Portugalczyków, ich język i muzykę, a Porto i Lizbona znajdują się w ścisłej czołówce moich ulubionych miast. Zawsze dobrze wspominam moje wizyty w tych dwóch miejscach, gdzie czuję się bardzo swobodnie jako obcokrajowiec. Z pewnymi niechlubnymi wyjątkami Portugalczycy zawsze wydawali mi się skromniejsi i bardziej uprzejmi od Hiszpanów, a przy tym na ogół znacznie lepiej posługują się językami obcymi. A skoro już jesteśmy przy językach - po długiej przerwie miałem wreszcie okazję sprawdzić moją znajomość portugalskiego i to sprawiło mi szczególną radość :)
Ulice Bejy w Alentejo
Do Faro dotarłem już po zmroku. Jest to niewielkie, lecz bardzo popularne miasto turystyczne, znane ze swoich plaż, tak jak cały region Algarve. Poza sezonem nie spodziewałem się wielkiego ruchu, ale, jak się okazało, na ulicach było całkiem gwarno, a lokalne bary powoli się zapełniały. Wieczorną porą Portugalczycy wciąż popijali swoją ukochaną kawę. Na jednym z głównych placów w wielkim namiocie odbywała się wystawa starych motocykli i samochodów, a na samym końcu namiotu ze sceny dobiegały dźwięki amerykańskiego bluesa. W pewnym barze jakiś zespół dostrajał instrumenty przed koncertem, a po ulicach chodziły grupki młodych ludzi nastawionych dość rozrywkowo. No tak, to przecież sobota! W barze Alef serwującym hamburgery poznałem bardzo sympatycznych właścicieli z Iranu oraz troje Portugalczyków, z którymi w miłej atmosferze spędziłem część wieczoru. Młodzi Irańczycy narzekali na korupcję i represje polityczne w swoim kraju, który opuścili, aby studiować na Zachodzie. Ubrani w modne ubrania i wyposażeni w nowoczesny sprzęt elektroniczny, zdecydowanie odbiegali od fałszywego obrazu mieszkańców krajów islamskich znanego wielu Europejczykom.
Tej nocy nie miałem wielkiej ochoty na imprezę. Myślami byłem już w Bejy, więc szybko wróciłem do hostelu i położyłem się spać. Na pewno wrócę kiedyś do Faro i to najchętniej latem lub późną wiosną, aby poznać tutejsze plaże i ciekawe życie nocne. Następnego dnia wcześnie rano wyjechałem w kierunku północnym poprzez równinne Alentejo. Uprawa winogron zajmuje ogromne połacie terenu w tym znanym z doskonałych win regionie. Jest to najrzadziej zamieszkana prowincja Portugalii - zaledwie 6 % populacji kraju, czyli około 760 tysięcy osób, mieszka na obszarze porównywalnym do terytorium Belgii. Po trzech godzinach podróży dotarłem w końcu do stolicy Baixo Alentejo - Dolnej części tego regionu. Beja ma niecałe 25 tysięcy mieszkańców, jednak może poszczycić się własnym uniwersytetem i reputacją miasta studenckiego. W tę przedświąteczną niedzielę ulice były jednak niemal puste w porównaniu z ponad 2 razy większym Faro.
Katedra Sé de Beja
Czekając w niepewności na moje umówione spotkanie, miałem okazję przebyć wzdłuż i wszerz centrum miasta. Zabudowa śródmieścia jest bardzo stara i nieco zaniedbana. Zdecydowanie nie jest to popularny cel podróży turystów, ale nie można Bejy odmówić uroku. Najbardziej spodobały mi się okolice głównego placu Praça da República i deptak, na który składają się ulice Mértola i Capitão João Francisco de Sousa. Przy tej ostatniej znajduje się najstarsza kawiarnia i cukiernia w mieście - Luiz da Rocha, oferująca świetne ciasta i doskonałą kawę. A skoro już jesteśmy w temacie kulinarnym, poleciłbym też restaurację serwującą lokalne dania - Tem Avondo przy ulicy Alexandre Herculano. Beja może się pochwalić kilkoma zabytkami z czasów średniowiecza, m.in. kościołem Igreja de Santo Amaro i zamkiem obronnym, obecnie w remoncie. Moje ogólne wrażenie po wizycie w stolicy Baixo Alentejo jest pozytywne, z pewnością warto ją odwiedzić i poświęcić na nią kilka godzin. Podobno bardzo ciekawa jest też niedaleka miejscowość Mértola, o której bardzo pozytywnie wypowiadały się hiszpańskie turystki, które zaprosiły mnie do swojego stołu w Tem Avondo, gdzie wieczorem brakowało już wolnych miejsc. Kelner, który nas obsługiwał doskonale władał hiszpańskim i zacząłem się zastanawiać czy kiedykolwiek poznałem Hiszpana mówiącego po portugalsku…
Noc spędziłem w Bejy. Po zmroku zrobiło się dość zimno, a ulice opustoszały. Miasto zdawało się podzielać moje własne uczucie pustki. Tej nocy postanowiłem, że już nigdy tu nie wrócę. Miałem ochotę zobaczyć ponownie Lizbonę i zostawić za sobą puste ulice oraz utraconą nadzieję. Szybko zarezerwowałem lot powrotny właśnie stamtąd, jako że na samolot z Grenady już bym nie zdążył. Stolica Portugalii była tym razem zupełnie inna niż w czerwcu 2013 roku, kiedy odwiedziłem ją po raz pierwszy i ostatni: Zimna, smagana wiatrem i deszczem. Chyba właśnie takiej melancholijnej scenerii potrzebowałem przed powrotem do zwykle słonecznej Barcelony, aby nieco przetrawić i podsumować całą portugalską przygodę. Deszczowa pogoda na deszczowy stan ducha. W tym momencie z pewnością z Barceloną nie odczuwałbym takiej więzi i nici porozumienia jak z tą zimową scenerią Lizbony.
Widok z góry na Alfamę w Lizbonie
Po głowie chodziły mi utwory mistrzów muzyki fado: Amálii Rodrigues, Marizy, Carlosa do Carmo, Any Moury. Wjechałem starym tramwajem 28 do słynącej właśnie z fado dzielnicy Alfama, którą poprzednio widziałem w czasie święta miasta pełną ludzi, muzyki, wina i smażonych na grillu sardynek. Jakże inna była tym razem! Chodząc samotnie wąskimi uliczkami i chodnikami praktycznie nie napotkałem na swojej drodze innych turystów. Panowała względna cisza, jedynie z pewnego baru dobiegały odgłosy kłótni przed telewizorem. “Futebol?”, zapytałem jednego z mężczyzn, który akurat wyszedł zapalić papierosa. “Não, política”. Uśmiechnąłem się i poszedłem dalej. Zdążyłem jeszcze zobaczyć zamek na szczycie wzgórza - Castelo de São Jorge, z którego roztacza się widok na rzekę Tag i całą Alfamę. Jeden z ulicznych sprzedawców pamiątek zagadał mnie na widok mojej koszulki Celty Vigo. Porozmawialiśmy chwilę o piłce nożnej i okazało się, że jest z Brazylii i mieszkał kiedyś w Barcelonie, a obecnie sprzedaje pamiątki na ulicach Lizbony. Na koniec Lama, bo tak nazywał się mój rozmówca, podarował mi bransoletkę z symbolem słonia. “Lama, jestem spłukany i nie mam nawet centa…”, powiedziałem, przyzwyczajony do naciągaczy w turystycznych miastach. “Nie trzeba, to na szczęście dla Ciebie i Twojej rodziny, fajnie się z Tobą rozmawiało”. Było mi trochę wstyd, Lama zdecydowanie nie wyglądał na zamożnego, lecz faktycznie pozostałe w portfelu monety oszczędzałem na ostatni przejazd metrem.
Zanim opuściłem Lizbonę przesiedziałem jeszcze niemal pół godziny w tramwaju zjeżdżającym do centrum. Przed nami utworzyła się kolejka kilkunastu tramwajów z powodu zderzenia jednego z nich z innym pojazdem, co zapewne jest dość częstym widokiem na wąskich ulicach Alfamy. Zmęczony czekaniem poszedłem w końcu pieszo do centrum, a tam wsiadłem do metra w kierunku lotniska. Nie mogłem się już doczekać widoku przystrojonych ulic i placów Gràcii, a nawet mojego ciemnego i zimnego mieszkania. Po tych dwóch dniach spędzonych w Portugalii, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej poczułem, że wracam do domu.
Oto trochę moich zdjęć z Bejy i Lizbony:
Nieco podniszczony budynek przy Praça da República (Beja)
Park w Bejy
Praça da República (Beja)
Zamek w Bejy
Zamek w Bejy
Mury zamku w Bejy
Jedna z ulic w centrum Bejy
"Dzień dobry! Oby nigdy nie zabrakło nam wiary, kawy i miłości". Oj, tak, Portugalczycy uwielbiają kawę ;-)
Po lewej typowy dla Portugalii dom pokryty płytkami - azulejos (Beja)
Świątecznie przystrojona ulica (Beja)
Ponte 25 de Abril - most łączący Almadę z Lizboną
Mężczyzna karmiący mewy nad rzeką Tag
Jedna z ulic w starym centrum Lizbony
Alfama
Alfama
Alfama
Alfama
Alfama
Alfama
Kościół w Alfamie
Przy wejściu do jednej z tawern, w których można posłuchać fado na żywo
Podoba mi się, ze umiejętne władanie piórem pomaga mierzyć Ci się z własnymi odczuciami: nie tylko radością i entuzjazmem, lecz również tymi mniej atrakcyjnymi jak smutkiem czy niepewnością. Swoisty katharsis odbywa się w obydwie strony, wiec przelewaj jak najwięcej swych uczuć na papier. Innym tez oddajesz tym przysługę :)
Dzięki Andrzeju. Bardzo miło przeczytać tak pochlebną opinię. Następnym razem chciałbym Portugalię odwiedzić w lepszym nastroju i w sprzyjających okolicznościach. Być może już w czerwcu!
Nie obawiajcie się, to nie jest 600-stronicowy podręcznik do gramatyki katalońskiej z ćwieczeniami i fonetyką. Póki co nie czuję się na tyle kompetentny, żeby pisać choćby wstęp do takiego dzieła, ale chciałbym przedstawić Wam ten język, bez którego zrozumienie Barcelony i Katalonii nie jest w ogóle możliwe. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego czym jest kataloński, jakie ma znaczenie w regionie i jak ma się do języka kastylijskiego, nazywanego również hiszpańskim. Do napisania tego posta zachęciła mnie pewna rozmowa, w której poruszony został temat katalońskiego. W piątek wraz z kolegą Joanem, wielkim miłośnikiem Polski, wybraliśmy się na spotkanie z przedstawicielami szkółki piłkarskiej z Polski, która wysłała swoje drużyny do Barcelony w celu rozegrania kilku meczów sparingowych. Chłopcy z rocznika 1999 przegrali wysoko z klubem Vila Olímpica, ale skupiłem się bardziej na rozmowie z założycielami szkółki niż na meczu. W rozmowie zapytali mnie między innymi czy język kataloński ...
Już od ponad dwóch lat mieszkam w Barcelonie i przyglądam się uważnie fenomenowi katalońskiego separatyzmu, który niedawno znacznie urósł w siłę. Zdaję sobie sprawę z tego, iż jestem świadkiem historycznych chwil, które mogą zadecydować o dalszych losach Hiszpanii i Katalonii. Już jutro, 11 września, po raz kolejny odbędą się manifestacje z okazji katalońskiego święta narodowego, czyli Diada Nacional de Catalunya . W tym roku zaplanowano utworzenie litery "V" z uczestników, ustawionych wzdłuż alei Diagonal i Gran Via de les Corts Catalanes. Liczba zarejestrowanych uczestników przekracza już pół miliona, a z pewnością przybędą też osoby nie zapisane wcześniej przez internet. Z tej okazji chciałbym zainteresować Was wywiadem lub też kwestionariuszem, o którego wypełnienie poprosiłem kilkoro znajomych Katalończyków. Przez ostatnie kilka miesięcy obserwowałem również komentarze dotyczące tego procesu niepodległościowego w polskim internecie i zauważyłem, iż spora część koment...
Loża honorowa Santiago Bernabéu: Aznar, Bartomeu, Pérez i Silva de Lapuerta. Źródło: Vilaweb Od dłuższego czasu idol publiczności na Camp Nou, Lionel Messi , zmaga się z oskarżeniami o oszustwa podatkowe, jednak po dłuższym czasie bez wiadomości, niedawno sprawa wróciła na pierwsze strony gazet. Według najnowszych informacji Argentyńczykowi grożą 22 i pół tygodnia więzienia, co niektóre media ze stolicy Hiszpanii świętują niczym zdobycie Ligi Mistrzów. Część kibiców Realu Madryt nie potrafiących przeboleć faktu, że najlepszy piłkarz na świecie reprezentuje barwy odwiecznego rywala także przeżywa chwile radości. Najpierw ’10-tka’ Barcelony i reprezentacji Argentyny została zwolniona z odpowiedzialności za możliwe unikanie płacenia podatków od praw do wizerunku. Taką decyzję wydała hiszpańska prokuratura generalna, uznając iż Messi nie był bezpośrednio zaangażowany w zarządzanie swoimi podatkami, jednak wtedy na scenę wkroczyła oskarżyciel publiczny, Marta S...
Wyobraźcie sobie literę "V" stworzoną z około miliona - 1,8 miliona osób ustawionych na alejach Diagonal i Gran Via de les Corts Catalanes aż po Plaça de les Glòries Catalanes w Barcelonie. Spójrzcie na mapę Barcelony w internecie i spróbujcie sobie teraz wyobrazić te aleje w żółto-czerwone paski z ludzi w żółtych i czerwonych koszulkach. Efekt jest niewiarygodny nie tylko z góry, ale także wewnątrz tej układanki. Tutaj możecie obejrzeć filmik nagrany z helikoptera przelatującego nad manifestacją. W tym roku minęło 300 lat od porażki strony katalońskiej w Wojnie o sukcesję hiszpańską, w której to sojusz z Habsburgami zgubił Katalonię w konflikcie z Burbonami. Po wyczerpującym, ponad rocznym oblężeniu Barcelona uległa wojskom zwolenników Filipa V. Katalończycy zostali surowo ukarani przez nowych władców Hiszpanii. Zlikwidowano katalońskie instytucje, a jedynym językiem oficjalnym w kraju został kastylijski. Klęska z 1714 roku nieomal doprowadziła do zaniknięcia lokalnego ...
Większość znajomych odwiedzających mnie w Barcelonie wybiera się zobaczyć bazylikę Sagrada Familia, przejść się słynnym deptakiem czyli Ramblą lub podziwiać widoki miasta z Parku Güell, niedaleko którego mieszkam. Przy pierwszych kilku wizytach towarzyszyłem moim gościom przynajmniej w parku i na Rambli, ale po dwóch latach mieszkania tutaj nie przechodzi mi przez myśl oglądanie tych dwóch miejsc nawet z daleka. "Dlaczego? Ja uważam, że to niezwykle czarujące miejsce", usłyszałem ostatnio od kolegi z Polski po tym jak nazwałem Ramblę tandetą. Przyznam, iż dawniej, gdy jeszcze mieszkałem w Polsce i co roku przyjeżdżałem do Barcelony na kilka dni, zupełnie inaczej odbierałem tego typu cele turystyczne. Nie przeszkadzały mi hałaśliwe tłumy ludzi, nie znałem przeszłości parku czy Rambli i nie wiedziałem nic o rozgoryczeniu wielu mieszkańców Barcelony, którzy byli świadkami poważnych zmian jakie miały miejsce w mieście na przestrzeni głównie ostatnich dwóch dekad Typowy do n...
Transparent na manifestacji 20-ego września. Katalonia jest oburzona i urażona. Przez ostatnie miesiące napięcie między autonomią a centralnym rządem w Madrycie urosło do takiego poziomu, że rząd centralny w zeszłym tygodniu nasłał Straż Obywatelską (Guardia Civil) na katalońskie urzędy. Aresztowano czternastu polityków, wezwano prawie 700 burmistrzów do złożenia zeznań w sądzie, oraz zarekwirowano prawie dziesięć milionów kart do głosowania. Referendum, którego domaga się ponad dwa miliony osób jest nie demokratyczne, natomiast ściganie przeciwników politycznych policją i ganianie ich po sądach jest obroną demokracji… Logiczne, prawda? W ramach wstępu chciałbym wyjaśnić skąd wziął się obecny kryzys i w jaki sposób secesjonizm w Katalonii urósł w siłę do tego stopnia, żeby stawić czoła centralnemu rządowi w Madrycie. Niestety przez ostatnie lata przeczytałem wiele kłamstw, manipulacji i błędnych interpretacji, również w polskiej prasie, która podchodzi do tego tematu z perspek...
Mistrz Yoda (Carrer Progrés) Wspominałem już o licznych urokach dzielnicy Gràcia, która ponad 200 lat temu była odrębną mieściną graniczącą z Barceloną. W tym tygodniu zakończyło się tu coroczne święto Festa Major de Gràcia . Swoją Festa Major mają też inne dzielnice (np. Sants, Poble Sec, Poblenou) oraz miasta i wsie w całej Katalonii, jednak to które odbywa się w Gràcii cieszy się szczególną sławą. Geneza tego trwającego cały tydzień święta jest poniekąd związana ze świętem Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny celebrowanym 15 sierpnia, choć Festa Major nie ma obecnie nic wspólnego z religią. Istnieje również inna hipoteza, która mówi o obrzędach rodzinnych zapoczątkowanych w XVII wieku w domu zwanym Can Pasarell. W każdym razie Przed rozpoczęciem Festa Major wiele ulic Gràcii zgłasza ratuszowi chęć uczestnictwa. Mieszkańcy takich ulic wymyślają motyw, na bazie którego tworzą dekoracje, i tak na przykład w tym roku ulica Progrés wypełniła się postaciami z Gwiezdnych Wojen, ...
Budynek stacji Estació del Nord, w tle Plaça de Bous Jako fan piłki nożnej, a w szczególności ligi hiszpańskiej, z wyjątkową niecierpliwością czekałem na rozpoczęcie sezonu i nie było to podyktowane względami czystko piłkarskimi. W kalendarzu już od ogłoszenia terminarza La Liga miałem zaznaczonych kilka meczów wyjazdowych mojego drugiego ulubionego klubu - Celty Vigo. Miałem zamiar wykorzystać je jako pretekst do poznania miejsc, których jeszcze nie odwiedziłem, na przykad Walencja, Bilbao, Granada, Sewilla czy Málaga. Pomyślałem, że połączenie mojej pasji do podróży z piłkarskimi emocjami na żywo będzie idealnym pomysłem na nadchodzący sezon. Dwa tygodnie temu Celta gościła na stadionie Levante, drużyny z miasta, które od dawna chciałem odwiedzić – Walencji. Najlepszym sposobem na dostanie się tam z Barcelony jest szybki pociąg TALGO lub nieco wolniejszy Expres, którą to opcję ostatecznie wybrałem. Podróż z przesiadką w miejscowości L'Aldea blisko granicy Katalonii z Walencją...
Plakat Via Catalana We wrześniu w święto narodowe Katalonii zwolennicy niepodległości tego regionu zorganizowali niezwykłe wydarzenie zwane Via Catalana, polegające na utworzeniu łańcucha ludzkiego poprzez całe katalońskie terytorium. 11 września ponad 1,6 miliona osób złapało się za ręce, łańcuch ciągnął się od północy sąsiedniego regionu Walencji aż po południowe krańce francuskiej Katalonii. Dziennik 'El Periódico' udostępnił nagranie z helikoptera części tej niezwykłej demonstracji z odcinka pomiędzy Barceloną a Torderą. Pełna nazwa manifestacji to 'Via Catalana cap a la Independència' czyli 'Katalońska droga do niepodległości'. O ile w poprzednich latach z okazji święta narodowego Katalończycy zwyczajnie wychodzili na ulice Barcelony, tym razem wykazali się nieco większą kreatywnością i trzeba przyznać, że efekt był imponujący. Tutaj kolejny filmik z najlepszymi ujęciami z Via Catalana: Ta pokojowa demonstracja cieszyła się popraciem rządzącej...
Among the countless films I have watched since the pandemic started in March 2020 most are modern Indian productions. Contrary to the unfortunate cliché about Indian cinema associating it exclusively with popular Bollywood-made escapist films featuring spectacular dance scenes every twenty minutes, there is a lot more that Indian talent both in front and behind the camera can offer. It's high time that less commercial and more serious films start getting the attention that they deserve outside of the subcontinent. With the rise of the online streaming platforms many high-quality Indian movies are easily accessible and there are numerous titles I could recommend. However, this time I will focus only on those whose common trait is a focus on women's rights and women's experience in India. Below I will only mention those films which I have watched recently and I promise not to make any spoilers. Let's begin with... PARCHED (2015) This film by Leena Yadav tells the stories ...
Podoba mi się, ze umiejętne władanie piórem pomaga mierzyć Ci się z własnymi odczuciami: nie tylko radością i entuzjazmem, lecz również tymi mniej atrakcyjnymi jak smutkiem czy niepewnością. Swoisty katharsis odbywa się w obydwie strony, wiec przelewaj jak najwięcej swych uczuć na papier. Innym tez oddajesz tym przysługę :)
ResponderEliminarDzięki Andrzeju. Bardzo miło przeczytać tak pochlebną opinię. Następnym razem chciałbym Portugalię odwiedzić w lepszym nastroju i w sprzyjających okolicznościach. Być może już w czerwcu!
EliminarPrzepiękna fotorelacja, aż chce się wziąć plecak i udać się do Portugalii.
ResponderEliminar