Wiedeń i podróż pociągiem przez Alpy do Genewy

Austria i Szwajcaria nie zajmowały nigdy zbyt wysokich miejsc w moim rankingu krajów, które chciałbym odwiedzić. Tak naprawdę nie prowadzę nawet takiego rankingu, ale powiedzmy, że te dwa alpejskie kraje nie interesowały mnie szczególnie, a w dodatku odstraszały mnie jedne z najwyższych cen w Europie. Szwajcarię odwiedziłem wiele lat temu, kiedy to spędziłem kilka dni w Lozannie, na zachodzie kraju. Tamten wyjazd wspominam bardzo dobrze, ale mimo tego nie zainteresowałem się dalszym poznawaniem tamtejszych rejonów. W tym roku jednak nadarzyła się okazja do kolejnej wizyty dzięki weselu pary znajomych w Genewie, dokąd miałem dotrzeć z Polski. Nie zamierzałem podróżować samolotem, wobec czego zacząłem szukać możliwości przejazdu pociągiem, który jest moim ulubionym środkiem transportu. Przyglądając się mapie od razu zauważyłem, że na mojej trasie z Rybnika do Genewy znajduje się Wiedeń, miasto którego nie znałem, a którego byłem coraz bardziej ciekawy. Pewne zainteresowanie Wiedniem wzbudził we mnie po raz pierwszy austriacki pisarz Stefan Zweig, którego Świat wczorajszy przeczytałem kilka lat temu z wielką przyjemnością. Zweig przedstawił bardzo pozytywny obraz stolicy Austrii na przełomie wieków XIX i XX przed I Wojną Światową. Wyobrażałem sobie wtedy Wiedeń pełen teatrów, oper, sztuki i muzyki klasycznej. Niedawno moją ciekawość tą metropolią na nowo wzbudziły rankingi, według których jest ona najlepszym miastem do życia na świecie. Od lat interesuję się urbanistyką, więc bardzo chciałem zrozumieć co sprawia, że Wiedeń jest tak wygodny i przyjemny dla jego mieszkańców. Odwiedzenie Wiednia było też dla mnie doskonałym pretekstem, aby spędzić kilka dni z moim kolegą Jithinem, który się tam wychował.

W związku z tak rozbudzonym zainteresowaniem wykupiłem bilety na pociąg z Rybnika, gdzie miałem spędzić tydzień, do Wiednia, a następnie z Wiednia do Genewy. Byłem bardzo ciekawy szczególnie tego drugiego etapu podróży przez alpejskie wąwozy i doliny. Miesiąc później stałem już na peronie w Rybniku w oczekiwaniu na pociąg. Wyjechałem z mojego rodzinnego miasta o 10:00 rano w kierunku zachodnim, do Raciborza, a następnie na południe, do przejścia granicznego w Chałupkach. Po przejechaniu czeskiej granicy pociąg zatrzymał się w Bohuminie i Ostrawie i dalej jechał na południowy-zachód wzdłuż granicy ze Słowacją omijając większe miasta takie jak Brno. Za oknem panował krajobraz na tyle płaski i mało urozmaicony, że nie przykuł szczególnie mojej uwagi, choć miasteczka i wsie w Czechach wydały mi się ładne i czyste. Wreszcie po około trzech godzinach podróży pociąg wjechał na terytorium Austrii, gdzie pejzaże niewiele się zmieniły aż do samego Wiednia. Nawiązując do komiksu “Asteriks w Helwecji”, w którym Obeliks twierdzi iż Helwecja (Szwajcaria) jest płaska, gdyż przez cały pobyt w tym kraju był pod silnym wpływem lokalnego wina i niewiele z niego zapamiętał, napisałem do brata i kilku przyjaciół, że Austria jest płaskim krajem. Północna część kraju jest oczywiście względnie płaska, lecz mniejsze lub większe góry zajmują aż 86% powierzchni Austrii. Aby nie dojść do tak błędnego wniosku jak Obeliks, w Austrii i Szwajcarii nie zamierzałem przesadzać z wysokoprocentowymi trunkami.

Pierwsza rzecz, na jaką zwróciłem uwagę kiedy tylko pociąg wjechał do stolicy Austrii to niezwykle oryginalna architektura. Moją ciekawość wzbudziły wtedy cztery wysokie, cylindryczne budynki z czerwonej cegły, które następnie zidentyfikowałem na mapie jako tak zwane gasometry, czyli budynki z założenia służące do przechowywaniu gazu. Te ładnie odnowione struktury od lat mieszczą biura, mieszkania i galerie handlowe. Przez następne trzy dni zobaczyłem wiele innych oryginalnych, a nawet dziwacznych i ekstrawaganckich budowli, które dodawały uroku niegdyś klasycystycznej stolicy państwa Habsburgów. Jednym z takich budynków jest… spalarnia śmieci Spittelau, której fasada i kominy zostały ozdobione według wizji słynnego austriackiego artysty i architekta Friedensreicha Hundertwassera. Komin zdobi dziś złocista kula, a fasadę liczne kolorowe i różnokształtne wstawki nieco przypominające dzieła Joana Miró - przynajmniej z mojej perspektywy. Wydało mi się kuriozalne, że coś z założenia tak brzydkiego i śmierdzącego jak spalarnia śmieci może wyglądać naprawdę imponująco jeśli udekoruje ją tak wielki artysta. Hundertwasser zaprojektował też budynek w dzielnicy Weissgerberviertel znany po prostu jako Hunderwasserhaus. Jego niezwykłe krzywe linie i organiczne kształty i kolory skojarzyły mi się z kolei z dziełami Antoniego Gaudiego. Organiczność budynku podkreślają wyrastające z niego na wysokości przynajmniej drugiego lub trzeciego piętra drzewa i inne rośliny.

Pierwszy dzień we Wiedniu przeznaczyłem na Wiedeń Habsburgów - dynastii, która rządziła stąd wielkim, wieloetnicznym imperium przez wiele wieków zanim porażka Austro-Węgier w I wojnie światowej przypieczętowała jej los. Za panowania Habsburgów Wiedeń był nie tylko największym niemieckojęzycznym miastem do początku XX wieku, kiedy to wyprzedził go Berlin, ale również jedną z najważniejszych stolic Europy, szczególnie dziedzinie muzyki klasycznej. To tutaj swoje arcydzieła komponowali Mozart, Haydn, Schubert, Bruckner, Mahler, Johann Strauss ojciec i syn oraz kompozytorzy niemieckiego pochodzenia tacy jak Beethoven i Brahms. Wcześniej licząc na protektorat Habsburgów do stolicy Austrii przyjechał też włoski kompozytor Antonio Vivaldi, choć niestety spędził tu ostatni rok swojego życia w biedzie i samotności zanim zmarł z powodu choroby. Nie jestem wielkim znawcą muzyki klasycznej, ale plejada tak wybitnych kompozytorów związanych z Wiedniem zrobiła na mnie wrażenie.

Historyczne centrum Wiednia, związane z jego złotą epoką, znajduje się wewnątrz pierwszego pierścienia, czyli drogi okrężnej otaczającej tę część miasta. Wewnątrz tego obszaru po raz pierwszy zobaczyłem na własne oczy rozmach stolicy Habsburgów: ich olbrzymie pałace takie jak Hofburg i rozległe ogrody, na przykład Burggarten. Dynastia Habsburgów, podobnie jak większość europejskiej arystokracji, uwielbiała antyczność i czerpała inspirację z czasów greckich i rzymskich, co widać doskonale na przykład w pałacu Schönbrunn. Posągi w ogrodach otaczających tę olbrzymią posiadłość niegdysiejszych władców Imperium Austro-Węgierskiego nawiązują do antycznych postaci - bogów i bogiń takich jak Neptun i Apollo, herosów i postaci historycznych takich jak Herakles, Hanibal i Brutus, a także legionistów, nimf, a nawet sfinksów. Wśród niezwykłych rzeźb znajdują się nawet… rzymskie ruiny, oczywiście stworzone na potrzeby dekoracji. Dla osób zafascynowanych epoką antyczną ogrody otaczające pałac Schönbrunn mogą być prawdziwym rajem.

Z tego rodzaju klasycystyczną architekturą kontrastuje budownictwo bardziej nowoczesne, a szczególnie z czasów międzywojnia oraz lat 50 i 60 XX wieku. Po upadku Imperium Austro-Węgierskiego Wiedeń przyjął wiele tysięcy zubożałych uchodźców, szukających szansy na godne życie. W związku z masową bezdomnością, międzywojenne socjalistyczne władze miasta zaczęły budować tanie mieszkania komunalne na masową skalę, co później miasto kontynuowało po kolejnej druzgocącej klęsce w II wojnie światowej. Do dzisiaj Wiedeń jest europejskim miastem posiadającym największą ich ilość - ponad 220 tysięcy, do których można dodać około 200 tysięcy lokali wybudowanych z udziałem pieniędzy publicznych, którymi zarządzają spółdzielnie. Dzięki takiej ofercie ponad połowa populacji Wiednia zamieszkuje mieszkania komunalne lub spółdzielcze za bardzo przystępne ceny nieporównywalnie niższe niż te, które znam z Barcelony. Dla przykładu w stolicy Katalonii często płaci się nawet 600 euro za wynajem pokoju, tymczasem we Wiedniu za takie pieniądze można już czasami wynająć całe mieszkanie. Budynki komunalne zazwyczaj nie są piękne, ale nie muszą być. Ich funkcja nie jest dekoracyjna, mają zagwarantować dach nad głową za niewielkie pieniądze. Przykładem architektury komunalnej jest słynny Karl-Marx-Hof - długi blok mieszkalny zbudowany pod koniec lat 30 XX wieku w dzielnicy Heiligenstadt. Jego sporych rozmiarów łuki, pod którymi prowadzą ulice i chodniki oraz wieże z długimi masztami robią wrażenie, nawet jeśli budynek nie wydał mi się tak piękny jak Hundertwasserhaus. Przypomina on nieco fortecę lub modernistyczny zamek. Stał się nawet głównym polem walki w krótkotrwałej austriackiej wojnie domowej w 1934. Wiedeń jest pełen budownictwa komunalnego, którego dostępność bez wątpienia przyczynia się do tak wysokiego poziomu życia jakim cieszą się mieszkańcy. Mam nadzieję, że władze Barcelony i innych miast wezmą przykład ze stolicy Austrii i zainwestują w tego rodzaju projekty mieszkaniowe.

Mój pobyt we Wiedniu przypadł na okres bardzo wysokich, przekraczających 30 stopni temperatur, a także na czas Mistrzostw Europy w piłce nożnej odbywających się w sąsiednich Niemczech. Wokół pięknego ratusza z wieżą sięgającą 100 metrów wysokości przygotowana już była strefa kibica na debiut Austrii przeciwko Francji. Na trawnikach nieopodal ratusza, a także w parkach siedziały grupki ludzi, cieszących się pięknym, słonecznym dniem. Po mieście przez cały dzień kręciły się już grupki kibiców w koszulkach Austrii. Wieczorem wybrałem się obejrzeć mecz przy głównym dworcu kolejowym, gdzie stał już wielki ekran i czekały setki kibiców w barwach narodowych Austrii. O samym meczu niewiele można powiedzieć - Francuzi wygrali 1:0 po samobójczej bramce, a na boisku niewiele się działo - podobnie jak w innych meczach ‘trójkolorowych’ w Euro 2024 poza ostatnim. Austria grała bardzo dobrze jak na Austrię, ale to nie wystarczyło na nudną i zachowawczo grających ‘Bleus’. W związku z kiepskim widowiskiem na ekranie, zainteresowałem się bardziej otaczającymi mnie kibicami. Niedaleko mnie grupka nastoletnich chłopaków w koszulkach drużyny narodowej z dumą trzymała austriacką flagę z czarnym, dwugłowym orłem - oficjalną flagą kraju sprzed II wojny światowej i sprzed wcielenia Austrii do nazistowskich Niemiec. Muszę przyznać, że ptaszysko łypało na tyle groźnie ze swojego kawałka materiału, że po plecach przeszły mi ciarki. Patriotyczni młodzieńcy wyglądali niegroźnie, raczej jak chłopcy z dobrych domów z tendencją do radykalnych poglądów. Ich fryzury bardzo przypominały mi czupryny modne wśród młodzieży w Hiszpanii - krótko z boków, burza włosów na górze i grzywka zasłaniająca czoło. Takie same fryzury widziałem zresztą u młodych w Polsce. Młodzi Austriacy zapewne nie zdawali sobie sprawy z tego, jak niewiele nas wszystkich różni.

Jednym z najprzyjemniejszych miejsc, jakie odwiedziłem w stolicy Austrii był park Kaiserwasser w dzielnicy Kaisermühlen znajdującej się na wyspie pośrodku Dunaju. Wybrałem się tam wraz z Jithinem i rozłożyliśmy się wśród innych ludzi wygrzewających się w słońcu na ręcznikach lub siedzących w cieniu drzew u wybrzeży odnogi Dunaju Kaiserwasser. Ta martwa odnoga rzeki ma być może 100 metrów szerokości i stanowi idealne miejsce do miejskiego plażowania dla mieszkańców Wiednia. Po drugiej stronie wody w niebo wystrzeliwują imponujące wieżowce Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz innych międzynarodowych organizacji. Pływanie w cesarskiej wodzie było niezwykle odświeżające pośród letnich upałów przekraczających 30 stopni.

W trakcie mojego krótkiego pobytu we Wiedniu poznałem współlokatorów Jithina: dwóch Niemców, Polkę i Francuza. Do Chrisa i Tilla z sąsiedniego kraju dołączyła też ich rodaczka Emma. Cała trójka razem studiowała architekturę i zamierza zostać we Wiedniu. Jak się dowiedziałem, w stolicy Austrii mieszka wielu Niemców, których przyciąga historia miasta oraz jego przyjemna atmosfera i łagodny klimat. Biorąc pod uwagę rankingi, które stawiają Wiedeń na pierwszym miejscu jako najlepsze do mieszkania miasto na świecie, nie powinno to dziwić, tym bardziej, że dla Niemców przeprowadzka za południową granicę nie stanowi wielkiego szoku kulturowego. Chris i Till bardzo dobrze wypowiadali się o Wiedniu, gdzie mieszka im się bardzo wygodnie.

Trzy dni były wystarczającym czasem jak na pierwszy kontakt z Wiedniem. Odwiedziłem kilka głównych atrakcji turystycznych i poznałem różne oblicza miasta: od klasycystycznego Wiednia Habsburgów aż po “czerwony” Wiedeń międzywojnia. Z pewnością wrócę jeszcze do stolicy Austrii, aby lepiej poznać to miasto, jego mieszkańców i wspaniałą architekturę.

Ostatniego dnia wyszedłem z domu Jithina wcześnie rano i po godzinie 7 wsiadłem do pociągu na głównym dworcu kolejowym. Jak to w germańskich krajach bywa, pociąg ruszył na czas i już wkrótce wjechał w długi tunel, przez który jechał 10, 20 albo 30 minut - nie pamiętam ile dokładnie, ale wydawało mi się, że wjeżdżamy do wnętrza ziemi i za kilka godzin wyjedziemy po drugiej stronie kuli ziemskiej, gdzieś na przykład w Australii. Z Austrii do Australii pociągiem - to by dopiero była podróż!

Po drugiej stronie tunelu świat był zupełnie inny, ale nie była to oczywiście Australia. Z wielkomiejskiej zabudowy wyjechaliśmy teraz na rozległe pola i niewielkie lasy na wzgórzach widocznych na południe od trasy pociągu. Pagórki te powoli przeradzały się w górki, a potem prawdziwe góry - na początku zielone i pokryte lasem, a po dwóch godzinach podróży, już w okolicach Salzburga, ukazały nam się nagie, skaliste granie.

Po krótkim postoju w Salzburgu pociąg wjechał na terytorium Niemiec, gdzie dalej sunął w kierunku zachodnim przez bawarskie miejscowości takie jak Traunstein, Prien am Chiemsee i Rosenheim, gdzie też zmienił kierunek i ruszył na południe w kierunku granicy z Austrią. Granicę z powrotem przekroczyliśmy za miasteczkiem Kiefersfelden i ponownie znaleźliśmy się w Austrii. Pociąg jechał teraz doliną rzeki Inn, dopływu Dunaju, który trochę bardziej na północ wyznacza też granicę między Austrią a Niemcami.

Zachodnia Austria, czyli kraje związkowe Tyrol i Vorarlberg to najwęższa część kraju, wyglądająca niczym odnóże sięgające w stronę Szwajcarii, wciśnięte między Niemcy i Włochy. W najszerszym miejscu ta zachodnia odnoga ma być może około 70-80 kilometrów, a w najwęższym zaledwie około 35 kilometrów. Ta część kraju leży też całkowicie w wysokich Alpach, które podziwiałem po obu stronach pędzącego wzdłuż rzeki Inn pociągu. Na przystanku w stolicy Tyrolu, Innsbrucku wyszedłem na chwilę na peron aby nabrać w płuca alpejskiego powietrza i rozejrzeć się po wysokich szczytach otaczających miasto ze wszystkich stron. Na wielu z nich wciąż leżał śnieg, a temperatura powietrza była zdecydowanie niższa niż we Wiedniu.

Niecałe dwie godziny później opuściliśmy wreszcie Austrię i wjechaliśmy do księstwa Liechtensteinu, państwa tak niewielkiego, że około pięć minut później znajdowaliśmy się już w Szwajcarii. Szczególnie pięknym doświadczeniem był przejazd brzegiem jeziora Walensee, który otaczają skaliste dwutysięczniki takie jak Hinterrugg i Alvier, należące do niższego pasma Alp zwanego Appenzeller Alpen. Kolejnym jeziorem na trasie było już Jezioro Zuryskie, na końcu którego znajduje się największe miasto Szwajcarii - Zurych. Alpy ustąpiły tutaj niższemu pasmu górskiemu zwanemu Albis. W Zurychu czekała mnie przesiadka na pociąg do Genewy, gdzie spędziłem następne trzy dni na weselu koleżanki. Pociąg zatrzymał się w Bernie i Fribourgu, a następnie popędził w stronę znajdującej się nad Jeziorem Genewskim Lozanny. To właśnie okolice tego miasta oferowały najpiękniejsze widoki z okien kiedy moim oczom ukazało się rozległe jezioro i otaczające je ośnieżone szczyty. Pociąg jechał kilkaset metrów nad jego granatową taflą, a na zboczach wzgórza we wszystkich kierunkach rozciągały się uprawy winorośli i sady owocowe. Statyczne piękno tego krajobrazu wywoływało przyjemne uczucie spokoju.

Na tym zakończyły się moje podróże po Austrii i Szwajcarii. Nie zdołałem zwiedzić Genewy, choć zdążyłem wskoczyć do lodowatego Jeziora Genewskiego ostatniego dnia mojego pobytu, zanim wsiadłem do pociągu na lotnisko, skąd wróciłem już do Barcelony.

Opis zdjęć:

1) Parlament Austrii

2) Część fasady Hundertwasserhaus

3) Pałac Schönbrunn

4) Karl-Marx Hof

5) Kaiserwasser i budynki ONZ

6) Postój w Innsbrucku w drodze do Genewy

Więcej zdjęć poniżej:

Hundertwasserhaus

Hundertwasserhaus

Hundertwasserhaus

Hundertwasserhaus

Hundertwasserhaus

Karl Marx Hof

Karl Marx Hof

Karl Marx Hof

Katedria Świętego Szczepana

Katedria Świętego Szczepana

Pałac Schönbrunn

Pałac Schönbrunn

Budynek w kompleksie pałacu Schönbrunn

Pałac Schönbrunn

Ogrody pałacu Schönbrunn

Pałac Schönbrunn

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu
Spalarnia śmieci Spittelau

Spalarnia śmieci Spittelau

Pałac Hofburg w centrum Wiednia

Fasada i kopuła muzeum sztuki we Wiedniu

Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights