Mozaika pejzaży i bogactwo kulturowe Gran Canarii

Jedna z ulic w Veguecie (Las Palmas)
Na Gran Canarię dotarłem promem z Santa Cruz de Tenerife, stolicy sąsiedniej wyspy (Zapraszam również do relacji z pobytu na Teneryfie). Ta przyjemność kosztowała mnie 46 euro i trwała nieco ponad godzinę. Niestety w trakcie przeprawy nie było mi dane podziwiać widoków z uwagi na wieczorną porę i deszczowe chmury, które całkowicie stłumiły światło zachodzącego słońca. Prom przybił do portu w miejscowości Agaete, na zachodzie wyspy, skąd autobusem wyruszyłem do jej stolicy - Las Palmas de Gran Canaria. Około 45 minut później już witałem się z moimi towarzyszami podróży, Michałem i Andrzejem, w parku Santa Catalina. Tej nocy Andrzej oprowadził nas po dzielnicy La Isleta, czyli po polsku "Wysepka", położonej na półwyspie na samej północy Gran Canarii. Był to piątek, a w dodatku tego dnia zaczynał się tutejszy karnawał, jeden z największych i najbardziej znanych na świecie. Okolica tętniła więc życiem, mimo dość niepewnej pogody. Poszliśmy też zobaczyć Playa de las Canteras, stworzoną sztucznie przy użyciu piasku zaimportowanego z Sahary. Jak wytłumaczył nam Andrzej, znawca geografii i Wysp Kanaryjskich, tutejsze plaże są w większości kamieniste z uwagi na wulkaniczne pochodzenie materiału. Playa de las Canteras ciągnie się przez ponad trzy kilometry od La Isleta aż po salę koncertową Alfredo Krauss.

Południe - Maspalomas, Anfi del Mar, Mogán

Wydmy niedaleko Maspalomas
Następnego dnia wynajętym samochodem wybraliśmy się na pół-tropikalne południe wyspy - z Las Palmas pojechaliśmy wschodnim wybrzeżem aż do Maspalomas. Południe Gran Canarii jest znanym i cenionym celem podróży, szczególnie wśród turystów z Niemiec i Wielkiej Brytanii. Jest to zupełnie inny świat niż zamieszkana głównie przez Kanaryjczyków stolica lub małe, skromne wioski na północy lub we wnętrzu wyspy. Maspalomas to rzędy domków letniskowych, willi i hoteli, a ulice mają tutaj nazwy wielkich firm z branży turystycznych, takich jak Neckermann. Jest to jedno z tych niewielu miejsc na świecie, które ilością turystów i formą jaką przybiera turystyka przerazi nawet mieszkańca Barcelony. Maspalomas może się jednak poszczycić imponującymi wydmami, które polecam zobaczyć. Na potrzeby zagranicznych gości organizuje się po nich nawet wycieczki na wielbłądach, które oczywiście nie są gatunkiem endemicznym dla Wysp Kanaryjskich. Przy wysokich temperaturach przechadzka tym piaszczystym terenem mogłaby przywodzić na myśl przeprawę przez pustynię.

Panorama Anfi del Mar
Następnie zatrzymaliśmy się w Anfi del Mar, turystycznej miejscowości założonej przez pewnego norweskiego milionera, który zlecił zbudowanie wyspy w kształcie serca oraz plaży z piaskiem, zaimportowanym również z Sahary. Najciekawszym doświadczeniem w Anfi była kąpiel w oceanie w środku zimy, oraz późniejszy mecz Barça - Atlético Madryt, który obejrzeliśmy w okolicznym barze. W kilku lokalach dowiedzieliśmy się, że hitu ligi hiszpańskiej nam nie włączą lub puszczą bez dźwięku ponieważ angielscy turyści oglądają o tej samej godzinie spotkanie Arsenalu z wszechmocnym drugoligowym Burnley F.C. w Pucharze Anglii. W końcu znaleźliśmy bar, w którym powiedziano nam, że mecz puszczą o ile nikt nie będzie prosił o Arsenal… Południe Gran Canarii nie ma chyba nic wspólnego z Wyspami Kanaryjskimi lub Hiszpanią. Na mnie zrobiło raczej negatywne wrażenie i zapamiętam je jako kiczowaty lunapark dla bogatych turystów z północy. Z drugiej strony, krajobrazy są przepiękne, szczególnie zaś widoki z klifów, nad którymi prowadzi droga GC-500, wzdłuż południowego wybrzeża w kierunku Mogán.
 
Po chwilach zwątpienia i niedowierzania, mecz w końcu udało nam się obejrzeć, a Barça zwyciężyła 2:1 pomimo świetnego występu Atlético. Przed zmierzchem zdążyliśmy jeszcze pojechać w kierunku zachodnim i zagłębić się nieco we wnętrze wyspy, gdzie zatrzymaliśmy się w miejscowości Mogán. Jest to miejsce zdecydowanie spokojniejsze niż południowe wybrzeże. Słońce powoli zachodziło za górą o kształcie podobnym do Giewontu w Tatrach, a ulice i lokale świeciły pustkami. We wnętrzu restauracji, w której postanowiliśmy zjeść kolację natknęliśmy się na prawdziwą kolekcję szalików i pamiątek Realu Madryt, w związku z czym wybraliśmy miejsce na tarasie. Jeden z kelnerów okazał się zagorzałym fanem klubu z Madrytu i postanowił zająć nas rozmową na temat rzekomego transferu Neymara do 'Królewskich'. Mówił o tym z wielkim przekonaniem, próbował nas nawet przekonać, że jedynie w barwach Realu Brazylijczyk zdoła wygrać Złotą Piłkę i zostać najlepszym piłkarzem na świecie. Podeszliśmy do tematu z odpowiednią dozą humoru i zamówiliśmy nasze dania - ja bez chwili zastanowienia poprosiłem o kanaryjskie specjalności: papas arrugadas i deser z gofio. Do Las Palmas wróciliśmy główną autostradą GC-1, która zaczyna się w La Playa de Mogán i ciągnie się wzdłuż południowego, a następnie wschodniego wybrzeża aż do samej stolicy, położonej na północnym-wschodzie wyspy.

Życie nocne w Las Palmas

Bar El Bote (Łódź) w dzielnicy Triana
Tej nocy mieliśmy okazję poznać Las Palmas nocą i chyba żaden z nas nie poczuł się zawiedziony. Przy plaży de las Canteras odbywał się koncert rockowy, a bary zapełniły się ludźmi. Była sobota i początek karnawału, ale podobno w pozostałe weekendy również nie brakuje tu dobrej rozrywki w postaci koncertów, imprez i przeróżnych wydarzeń artystycznych. Na pewnym placu niedaleko Auditorio Alfredo Krauss odnaleźliśmy epicentrum życia nocnego Las Palmas tej nocy. Po jednej stronie odbywał się koncert zespołu, który grał utwory AC/DC, natomiast po drugiej najpierw zagrał zespół grający bardzo przyjemny funk, a potem DJ, który postawił na rytmy latynoskie i elektronikę. Przeskakiwaliśmy z jednego na drugi koniec placu mijając sprzedawców piwa i rozbawione grupki ludzi. Impreza się rozkręcała po obu stronach placu pomimo zimna. Po tej bardziej rockowej stronie placu wypatrzyłem grupkę punków i kilku SHARP skinów, po drugiej zaś wymieszały się przeróżne towarzystwa.

Kanaryjczycy zdecydowanie potrafią się zrelaksować i dobrze bawić. Zresztą trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę tutejsze karnawały, które należą do najsłynniejszych na świecie zaraz za brazylijskim Rio. Muzyka jest wszechobecna w codziennym życiu tutaj. Moi znajomi z Kanarów mieszkający w Barcelonie, często zwracają uwagę na to, że w Katalonii mało się tańczy, podczas gdy na wyspach taniec jest podstawowym elementem kultury. W porównaniu z Katalonią słyszy się tu o wiele więcej muzyki latynoskiej - salsy, cumbii, bachaty, itd. Zresztą różnic jest o wiele więcej, to w rzeczywistości dwa różne kraje w granicach jednego państwa.

Życie nocne na Kanarach jest wciągające, a kontakt z Kanaryjczykami niezwykle łatwy do nawiązania. Było to bardzo pozytywne doświadczenie, choć około 3 w nocy udaliśmy się do hostelu myśląc już o zwiedzaniu historycznego centrum Las Palmas następnego dnia.

Vegueta i Triana

Dom Kolumba i muzyka kanaryjska na żywo :)
Historyczne centrum miasta znajduje się około 4 - 5 kilometrów na południe od Islety i plaży de las Canteras. Na piechotę byłaby to godzina drogi, ale my dysponowaliśmy wynajętym samochodem. Wyjechaliśmy na autostradę prowadzącą wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy i dotarliśmy na miejsce po niecałych dziesięciu minutach. Najpierw udaliśmy się w kierunku najstarszej części miasta - Veguety, gdzie znajduje się między innymi dom, w którym wieki temu zatrzymywał się Krzysztof Kolumb w drodze do Ameryki. Obecnie znajduje się tam muzeum historii Wysp Kanaryjskich i ich relacji z Ameryką, podobno bardzo ciekawe, choć tym razem nie ulegliśmy pokusie przekroczenia jego progu. Vegueta była pierwszym osiedlem kastylijskim na Atlantyku, a jej historia sięga roku 1478, kiedy to założono gród Real de las Tres Palmas. Był to poniekąd kluczowy moment w historii, ponieważ od zbudowania tej pierwszej kastylijskiej osady rozpoczął się podbój archipelagu oraz, nieco później, hiszpańska ekspansja za oceanem po odkryciu nowych lądów. Tak jak w wielu miejscach na Teneryfie, w tutejszej architekturze również dominuje styl kolonialny sprzed trzech lub nawet czterech i pięciu wieków. Nie oznacza to oczywiście, że nie ma budynków nowoczesnych, jednak w żadnym wypadku nie zakłócają one architektonicznej harmonii Veguety.
Catedral de Canarias w Veguecie
Niedaleko domu Kolumba dotarły do nas dźwięki muzyki, za którymi podążyliśmy z dużym zainteresowaniem. Rozpoznałem dźwięki wielu instrumentów strunowych i przynajmniej kilkunastu głosów. Muzyka zawiodła nas na sąsiedni plac, Plaza del Pilar Nuevo, gdzie kilkunastu muzyków w tradycyjnych kanaryjskich strojach grało na 'timples' - kanaryjskich instrumentach, przypominających nieco ukelele. Niestety nie mam nagrania z tego występu na świeżym powietrzu, ale jeśli lubicie muzykę etniczną tak jak ja, mógłoby się Wam spodobać to dość proste lecz przyjemne brzmienie. Nieopodal placu ustawili się handlarze ze stoiskami pełnymi owoców i przeróżnych wyrobów lokalnych. Stamtąd udaliśmy się zobaczyć starą katedrę Catedral de Canarias, której budowa rozpoczęła się w roku 1497. Co ciekawe, w roku 1570 zaprzestano dalszych prac z powodu braku środków finansowych. Budowę wznowiono w roku 1781 i trwała aż do późnego XX wieku. Z uwagi na tak przedłużające się prace, katedra łączy wiele różnych stylów, między innymi późny gotyk i neoklasycyzm.

Triana nocą
Po drugiej stronie alei Carretera del Centro znajduje się równie ciekawa Triana, nazwana tak ze względu na rzekome podobieństwo do dzielnicy Sewilli o tej samej nazwie. Jest to również jedna z najstarszych części miasta, pełna starych willi i kamienic sprzed kilku stuleci. Nie miałem zbytnio okazji poznać Triany, lecz zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, podobnie jak Vegueta. Następnego dnia wróciliśmy tam późną porą i odwiedziliśmy bar, który chciałbym polecić wszystkim zainteresowanym klimatem antyfaszystowskim, antyrasistowskim i antysystemowym. W barze El Bote przy ulicy Eusebio Navarro posłuchacie dobrej muzyki rockowej, reggae i ska. Na ścianie wiszą między innymi symbol Sankt Pauli, cytat z urugwajskiego pisarza Eduardo Galeano czy też plakietka z tekstem przeciwko homofobii. Oprócz tego nie brakuje tu taniego piwa i przyjaźnie nastawionych ludzi - czego można chcieć więcej? ;)

Tego dnia wstąpiliśmy jeszcze do Muzeum Kanaryjskiego (Museo Canario), poświęconego historii archipelagu przed hiszpańską kolonizacją. Wizyta kosztowała około 8 euro i przybliżyła mi historię i los rdzennych mieszkańców wysp - Guanczów. Wiele można się dowiedzieć o tym jak żyli, chowali zmarłych, co jedli i jak budowali. Jeśli interesuje Was historia, antropologia i archeologia, z pewnością warto zainwestować w to swoje pieniądze i spędzić tu nawet ponad godzinę.

Wnętrze wyspy - Arucas, Roque Nublo

Teneryfa i Teide widziane z wnętrza Gran Canarii
Nasz ostatni dzień poświęciliśmy na górzyste wnętrze wyspy, gdzie czekała nas wyprawa na Roque Nublo - szczyt o wysokości 1813 metrów nad poziomem morza, drugi najwyższy na Gran Canarii. Najpierw jednak zahaczyliśmy o bardzo ładne miasteczko Arucas, słynne z produkcji rumu Arehucas. Trunek ten odziedziczył nazwę po oryginalnej pisowni miejscowości, pochodzącej z języka Guanczów. Zatrzymaliśmy się tu na krótko, ponieważ celem naszej wizyty była destylarnia. Wizyta jest darmowa i trwa około 15 minut, z czego ostatnie 5 minut poświęcone jest degustacji przeróżnych produktów alkoholowych fabryki - głównie rumu i likierów, na przykład bananowy i cytrynowy. Jako ciekawostkę dodam, że nasze przewodniczka była Polką. Po zapoznaniu się z procesem destylacji rumu i solidnej degustacji, udaliśmy się na górę Montaña de Arucas, z której doskonale widać nie tylko położone u jej stóp miasteczko, ale także Las Palmas i wulkan Teide, na sąsiedniej Teneryfie.

Pola uprawne w Caldera de los Marteles
Droga do wnętrza wyspy jest niezwykle wąska i kręta, przez co często musieliśmy się wręcz zatrzymywać, aby przepuścić nadjeżdżające z naprzeciwka samochody. W pewnym momencie zakrętów i stromych wjazdów oraz zjazdów zrobiło się tak dużo, że dała znać o sobie moja choroba lokomocyjna. Na szczęście wystarczyło mi poleżeć 10 minut na murku w Cruz de Tejeda i górskie powietrze przywróciło mi energię. Po zostawieniu samochodu ruszyliśmy pieszo w kierunku Roque Nublo. Teoretycznie miało to być półtorej godziny drogi, ale my weszliśmy na niemal sam szczyt po 40 minutach. Nad nami była jeszcze tylko ogromna , 80-metrowa skała, na którą wejście jest możliwe jedynie przy pomocy sprzętu do wspinaczki. Co ciekawe, Roque Nublo jest jedną z najwyższych wolno-stojących skał na świecie. Przed nami roztaczał się wulkaniczny pejzaż: Rozległa, zielona dolina i odległe wzgórza które ją otaczają. Wisienką na torcie całej tej scenerii były bez wątpienia oddalone o dziesiątki kilometrów wzgórza Teneryfy oraz górujący nad nimi gigant - Pico del Teide (3718 m.n.p.m.). Pogoda tego dnia dopisywała - temperatura z pewnością przekraczała 20 stopni, wiatru praktycznie nie odczuliśmy nawet na wysokości około 1800 metrów.

Z Roque Nublo pojechaliśmy już w stronę zachodnią, na lotnisko Gran Canarii. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy sporej wulkanicznej kalderze, Caldera de los Marteles, powstałej po wybuchu prawie milion lat temu. Ma ona średnicę ponad 550 metrów i głębokość około 80 metrów. Po drugiej stronie ulicy znajduje się mały punkt widokowy, z którego widać część zachodniego wybrzeża wyspy. Dalsza droga to zjazd wąską i krętą drogą. Zatrzymaliśmy się jeszcze w małej miejscowości Ingenio, aby zjeść obiad przed lotem powrotnym do Barcelony. Czekając na obiad przy stoliku na zewnątrz lokalnej knajpy odkryłem z niemałym zdziwieniem, że kostki chodnika pod moimi stopami są repliką kostki z barcelońskiego Passeig de Gràcia, zaprojektowanej przez Andoniego Gaudiego (Zdjęcie w galerii poniżej). Kilka godzin później miałem tę samą kostkę pod swoimi stopami prawie 2000 kilometrów na północ od Gran Canarii, wracając do domu z lotniska.


Zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć z Gran Canarii poniżej (Podziękowania dla Andrzeja i Michała za niektóre z nich!):


Wydmy w Maspalomas

Wydmy w Maspalomas i zbiornik wodny La Charca

Wydmy w Maspalomas

Sztuczna wyspa w kształcie serca w Anfi del Mar

Budynek z balkonem kanaryjskim w Mogán

"W tym lokalu nie pozwala się na zachowania homofobiczne" (Bar El Bote)


Stary budynek w Veguecie

Dom Kolumba, obecnie muzeum

Dom naprzeciwko domu Kolumba

Patio w domu Kolumba

Kaplica (Ermita) San Antonio Abad

Ulica Montesdecoa (Vegueta)

Kanaryjscy muzycy grający na 'timples' na Plaza del Pilar Nuevo (Vegueta)

Ulica Los Balcones (Vegueta)

Stoiska na ulicy Felipe Massieu Falcón (Vegueta)

Jedna z ulic w Veguecie

Balkony kanaryjskie przy Museo Canario

Ulica Obispo Codina i Catedral de Canarias w tle

Gabinete Literario na Plaza de Cairasco

Calle Peregrina (Triana)

Popisy piłkarskie na Plaza de Santa Ana

Triana nocą

Triana nocą

Jeden z głównych placów Arucas

Kościół im. Świętego Jana Chrzciciela (Arucas)

Kościół im. Świętego Jana Chrzciciela (Arucas)

Kościół im. Świętego Jana Chrzciciela (Arucas)

Destylarnia rumu w Arucas

Destylarnia rumu w Arucas

Destylarnia rumu w Arucas

Destylarnia rumu w Arucas - degustacja likierów i rumów

Kościół im. Św. Jana Chrzciciela ze wzgórza Montaña de Arucas

Arucas i kościół im. Św. Jana Chrzciciela ze wzgórza Montaña de Arucas

Las Palmas i półwysep La Isleta widziane ze wzgórza Montaña de Arucas

Widok po drodze do Roque Nublo

Teneryfa i jej najwyższy szczyt, Teide, widoczne z Gran Canarii

Wgłębienia w skałach po drodze na Roque Nublo

Pico de las Nieves (1949 m.n.p.m.) - najwyższy szczyt Gran Canarii

Roque Nublo

Odpoczywamy pod skałą Roque Nublo z Teide daleko w tle

Zejście z Roque Nublo po wielkiej wulkanicznej platformie

Typowy dla archipelagu Tajinaste, tutaj bez liści

Kościół Nuestra Señora de la Candelaria (Ingenio)

Barcelońska kostka brukowa projektu Gaudiego w Ingenio!

Flaga Kanarów na jednym z balkonów w Ingenio

Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights