W cieniu wielkiego wulkanu - Księżycowa Teneryfa

Teide - 3718 m.n.p.m.
Ze wszystkich pięknych miejsc jakie ostatnio odwiedziłem, dopiero Wyspy Kanaryjskie uświadomiły mi, że mój skromny aparat fotograficzny jest niewiele wart i nadszedł czas na zakup lepszego, który lepiej uchwyciłby piękno otoczenia. Krajobrazy wysp okazały się niezwykle wymagające i zdjęcia niestety nie oddają dokładnie ich uroku. Na Kanarach apetyt rośnie w miarę jedzenia, wobec czego pięć dni, jakie miałem na poznanie dwóch największych wysp tego wulkanicznego archipelagu zdecydowanie nie wystarczyło. Z drugiej strony, jak stwierdził jeden z moich towarzyszy podróży, dobrze jest zostawić sobie coś na następną wizytę.

Tradycyjnie wyznaczyłem datę podróży tak, aby zbiegła się w czasie z meczem piłkarskim Celty, tym razem przeciwko beniaminkowi pierwszej ligi, Unión Deportiva Las Palmas. Loty rezerwowałem jeszcze w grudniu i odkryłem, że ich ceny poza sezonem są niezwykle atrakcyjne - za podróż z Barcelony na Teneryfę i powrót z Gran Canarii zapłaciłem 60 €, podczas gdy moi koledzy, którzy dołączyli do mnie na Gran Canarii, wydali ich jedynie około 50. Lot z Barcelony trwa trzy i pół godziny, a samolot przelatuje nad Malagą, południową Portugalią i zachodnim wybrzeżem Maroka.

Na Teneryfie wylądowałem już grubo po zmierzchu, a temperatura była podobna do tej w Barcelonie zimą. Port Lotniczy Tenerife Norte (Istnieje jeszcze Tenerife Sur na południu wyspy) znajduje się w San Cristóbal de La Laguna, położonym na wysokości ponad 600 metrów nad poziomem morza, nieopodal stolicy prowincji, Santa Cruz de Tenerife. Między Santa Cruz i La Laguną istnieje kilkustopniowa różnica w temperaturze, jako że stolica leży nad brzegiem oceanu. Dużo większe różnice można zauważyć między południem i północą wyspy, podobnie jak na Gran Canarii i pozostałych wyspach, takich jak La Palma. Jest to wynikiem zimnych prądów morskich napływających od strony północnej, tak zwanych pasatów. Chmury i wilgoć zatrzymują się na naturalnej barierze, jaką tworzą wulkaniczne masywy we wnętrzu wysp, co powoduje powstawanie wielu różnych mikroklimatów na stosunkowo niedużej przestrzeni.

Historia, język i tożsamość Kanarów


Wieża kościoła Nuestra Sra de la Concepción
Zanim przejdę do opisu mojego pobytu na Kanarach, chciałbym nieco przybliżyć ciekawą historię tego archipelagu. Wyspy powstały wiele milionów lat temu na skutek podwodnych wybuchów wulkanicznych, które wypiętrzyły wiele stożków wulkanicznych ponad powierzchnię wody. Tworzą część tak zwanej Makaronezji, czyli grupy pięciu wulkanicznych archipelagów północno-wschodniego Atlantyku. Najstarsze z siedmiu wysp są najbardziej płaskie, położone na wschodzie Lanzarote i Fuerteventura, natomiast pięć zachodnich powstało później. Kanary były prawdopodobnie znane starożytnym Rzymianom, jednak zostały na nowo odkryte przez Europejczyków w XIV wieku. Były wówczas zamieszkane przez tak zwanych Guanczów, ludność pochodzenia berberyjskiego. Co ciekawe, Guancze nie opanowali nigdy umiejętności żeglugi, więc do tej pory pozostaje tajemnicą w jaki sposób przedostali się z Zachodniej Afryki na oddalone o około 150 kilometrów Lanzarote i Fuerteventurę, a następnie zasiedlili kolejne pięć wysp: Gran Canarię, Teneryfę, La Palmę, El Hierro i Gomerę. Hiszpańska inwazja rozpoczęła się około 100 lat przed "odkryciem" Ameryki przez Kolumba i zakończyła w 1496 podbojem Teneryfy. W 1526 roku Hiszpanie utworzyli na Gran Canarii Trybunał Apelacyjny, który sprawował funkcje rządu. Przez następne kilka wieków archipelag był wykorzystywany jako punkt przerzutu towarów oraz przystanek na trasie z Hiszpanii do Ameryki i z powrotem. Kanaryjczycy przez wieki emigrowali za ocean, gdzie odegrali bardzo istotną rolę w tworzeniu się tożsamości i kultury powoli emancypujących się krajów. Wielu z nich również wracało na wyspy, przywożąc ze sobą wpływy kulturowe zza wielkiej wody.

Ta kulturowa więź Kanarów z Ameryką Łacińską wydała mi się fascynująca i zacząłem doszukiwać się podobieństw, najbardziej zauważalnych w architekturze i języku. Kanaryjskie kolonialne domy z XVI, XVII i XVIII wieku podobne są do tych, jakie widziałem dwa lata wcześniej w niektórych miejscach w Argentynie, a także na zdjęciach z innych byłych kolonii hiszpańskich. Ponadto język hiszpański jakim posługują się Kanaryjczycy przypomina wiele dialektów latynoskich, w szczególności wenezuelski i kubański. Nie używa się tu w ogóle form czasownikowych drugiej osoby liczby mnogiej, tak jak w Ameryce: na przykład zamiast "Vosotros estáis" ("Wy jesteście") zawsze mówi się i pisze "Ustedes están" ("Panie/Panowie są"), co na Półwyspie Iberyjskim występuje jako zwrot grzecznościowy, nie zaś domyślna forma. Oprócz tego, bardzo charakterystyczną cechą jest "seseo" czyli wymawianie "z" i "c" jako "s", podczas gdy na półwyspie wymawia się je jako "sepleniące" "s". "S" przed inną spółgłoską lub na końcu wyrazu brzmi z kolei jak słabo słyszalne polskie "h". To ostatnie zjawisko nazywa się "aspiración" i występuje nawet w samej jego nazwie. Mowa Kanaryjczyków brzmi naprawdę ładnie i na tym zakończę tę analizę językową. Podsumowując, na Kanarach czułem się bardziej jak w Ameryce Łacińskiej niż Hiszpanii.

Separatystyczny napis na murze: "Wolne Kanary" (La Laguna)
O kanaryjskiej tożsamości rozmawiałem z moją koleżanką z Teneryfy, Gemą. Jest to temat niezwykle złożony, wszak archipelag oddalony jest o około 1000 kilometrów od południowego brzegu Hiszpanii i cieszy się sporą autonomią. Kultura Guanczów całkowicie zaniknęła wiele wieków temu i została zastąpiona europejską, choć z drugiej strony dopiero stosunkowo niedawno, dzięki rozwojowi technologii i globalizacji, na wyspy zaczęła docierać masowo kultura z Półwyspu Iberyjskiego. Archipelag zachował więc swoją charakterystykę i odmienną tożsamość. Istnieją tu ruchy na rzecz niepodległości Kanarów, choć daleko im do poparcia jakim cieszy się separatyzm w innych regionach. Gema przedstawiła mi na ten temat swoje zdanie: Dość obojętnie wypowiedziała się o tożsamości hiszpańskiej, czuje się przede wszystkim Kanaryjką. Natomiast podoba jej się idea tworzenia jednego kraju wraz z Katalończykami, Andaluzyjczykami czy Baskami - bez granic, z poszanowaniem dla regionalnych autonomii. Wcześniej inni znajomi z Kanarów przedstawiali mi taką samą, wielokulturową i pluralistyczną wizję Hiszpanii, w czym blisko im do mieszkańców dalekiej północy. "Ale niech nawet nie próbują zabierać nam tego", powiedziała mi Gema, nieco wzburzona, wskazując palcem otaczającą nas przyrodę. W tym momencie przypomniałem sobie niedawne masowe protesty przeciwko poszukiwaniom ropy i gazu ziemnego na dnie morskim niedaleko archipelagu. Dla Kanaryjczyków nienaruszona przyroda, nieskażona woda i czyste powietrze to wartości, które cenią sobie ponad wszystko.

Północ wyspy - Parque Rural de Anaga i La Laguna


Zielona północ Teneryfy
Na Teneryfie spędziłem dwa dni. Pierwszy dzień poświęciłem na północną część wyspy czyli półwysep położony nad stolicą wyspy. Z San Cristóbal de La Laguna wybrałem się z Gemą autobusem w kierunku Cruz del Carmen, gdzie zaczyna się Parque Rural de Anaga.

Anaga to jeden z trzech pierwotnych wulkanów, które wypiętrzyły wyspę ponad powierzchnię morza wiele milionów lat temu. Obecnie stożek wulkaniczny już nie istnieje, a pozostałością po nim jest ogromny masyw Anaga, porośnięty bujną roślinnością - tak zwanym makaronezyjskim lasem wawrzynolistnym (Laurisilva). Ze względu na wysoką wilgoć, północ wyspy obfituje w drzewa, krzewy, palmy i wiele endemicznych gatunków roślin, a więc spotykanych wyłącznie na Kanarach. Z Cruz del Carmen udaliśmy się na piechotę na północ, w kierunku Chinamada, gdzie znajduje się punkt widokowy odsłaniający część wybrzeża wyspy: Strome, skaliste zbocza wpadające wprost do oceanu i, daleko w dole w kierunku zachodnim, miejscowość Punta del Hidalgo. Pogoda nie wzbudzała zbytnio zaufania - wiatr dawał się we znaki bliżej morza, a szare chmury groziły deszczem. Na szczęście niebo nie zrealizowało swoich gróźb i mogliśmy bez przeszkód podziwiać surowe oblicze północnej Teneryfy. Mimo wszystko, jeśli wybieracie się na Kanary zimą i planujecie wędrówkę po wzgórzach czy też Parku Narodowym Teide, najlepiej zabierzcie ze sobą ciepłe ubrania i wygodne buty, nadające się do wędrówki po górzystym terenie.

To nie Machu Picchu, to Teneryfa! :)
Z Parque Rural de Anaga zjechaliśmy już z powrotem do San Cristóbal de La Laguna (w skrócie “La Laguna”), gdzie miałem kilka godzin czasu na przechadzkę po tym niezwykłym miasteczku, byłej stolicy wyspy przed Santa Cruz de Tenerife. La Laguna i Santa Cruz są miastami bliźniaczymi, połączonymi ze sobą zabudową i komunikacją miejską, podobnie jak, dla przykładu, Gdańsk i Sopot w Polsce. W XIX wieku siedziba władz kanaryjskich (Capitanía General de Canarias) została przeniesiona do Santa Cruz. W 1999 zabytkowe centrum La Laguna zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wiele tutejszych domów kolonialnych pochodzi z XVIII a nawet XVII i XVI wieku. Ten styl w architekturze został wprowadzony przez Hiszpanów także na podbitych ziemiach za oceanem. Rzadko spotyka się tutaj ciężkie, kamienne budynki, typowe dla tej samej epoki na Półwyspie Iberyjskim. W tym stylu bardzo ważną rolę odgrywało drewno, czego przykładem są choćby charakterystyczne balkony kanaryjskie. Typowe dla wielu starszych domów jest obszerne patio, w wielu przypadkach urozmaicone fontanną i bujną roślinnością.

Po wycieczce do parku i zwiedzaniu La Laguny, miałem przyjemność pokrzepić się lokalną specjalnością - kawą z zawartością likieru Licor 43, cynamonu, skondensowanego mleka (lub śmietany) oraz drobno startej skórki z limonki - ‘barraquito’. Wcześniej tego dnia spróbowałem też świetnych ziemniaków gotowanych z mieszanką oliwy i przypraw, czyli ‘papas arrugadas’ z ‘mojo’. Zdecydowanie polecam spróbować obu tych rzeczy, a także ‘gofio’ pod każdą postacią. Gofio to rodzaj mąki prażonej z kukurydzy lub żyta, a serwuje się ją między innymi w formie zup (gofio escaldado), kremów lub deserów (mus, lody) - zarówno na słono jak i słodko. Potrawy na bazie gofio jada się z warzywami, bananami lub bez dodatków.

Park Narodowy Teide


Teide widziany z drogi do Parku Narodowego.
Następnego dnia wraz z Gemą wybraliśmy się samochodem do Parku Narodowego Teide (Info po hiszpańsku) - najczęściej odwiedzanego parku narodowego w Europie. Legendarny wulkan Teide, o wysokości 3718 metrów nad poziomem morza, stanowi najwyższy szczyt Hiszpanii i znajduje się w samym sercu wyspy. Teneryfa jest trzecią najwyższą wyspą na świecie, jeśli wziąć pod uwagę wysokość od dna morskiego (Ponad 7500 metrów!), a jej strome zbocza wpadają do oceanu pod ostrym kątem, co jest doskonale widoczne na poniższym zdjęciu makiety wyspy. Dzięki takiemu nachyleniu stoków, długi grzbiet górski, którym prowadzi droga z La Laguna, oferuje imponujące widoki. Droga prowadzi często ponad chmurami na wysokości około dwóch tysięcy metrów, a przybrzeżne miasteczka i wioski widoczne są daleko w dole. Po drodze na tym swoistym kręgosłupem wyspy, najpierw przejeżdża się przez różne piętra roślinności, w tym gęsty las iglasty, w którym dominuje Sosna Kanaryjska (Pino canario) - podobno niezwykle odporna na pożary. Tego dnia było chłodno i wilgotno, a widoczność na drodze ograniczały chmury, które zaczynały się już na wysokości ponad 1200 - 1300 metrów. Po raz pierwszy w życiu przebiłem się przez chmury samochodem, a nie samolotem. Widok odległych szczytów Gran Canarii sponad chmur zrobił na mnie spore wrażenie.

W końcu dotarliśmy do parku narodowego, położonego na terenie gigantycznej ‘kaldery’ Las Cañadas del Teide, o średnicy około 17 kilometrów. Krajobrazy jakie można tu zobaczyć są wręcz księżycowe: Nie ma praktycznie drzew, a wszędzie dookoła porozrzucane są skały wulkaniczne o niespotykanych nigdzie indziej kształtach. Wśród nich rosną równie oryginalne krzewy, takie jak ‘tajinastes’ (Zdjęcie w galerii poniżej). Można tu też spotkać miejscowy gatunek jaszczurki - lagarto tizón. Z uwagi na taki niezwykły krajobraz, w parku nakręcono kilka filmów science-fiction, a także prowadzono próby przed wystrzeleniem sondy na Marsa, którego powierzchnia rzekomo przypomina nieco kalderę u podnóża Teide.

Makieta wyspy. Zwróćcie uwagę na kąt nachylenia stoków górskich!
W parku działa wyciąg (Teleférico del Teide), który wjeżdża prawie pod sam szczyt wulkanu. Stacja początkowa znajduje się na wysokości 2356 m.n.p.m., natomiast końcowa na 3555. Podróż wyciągiem trwa zaledwie 8 minut i podobno jest to bardzo ciekawe doświadczenie, choć od tak nagłej zmiany ciśnienia powietrza od wjazdu mogą zaboleć uszy. Aby wejść na sam szczyt Teide, należy zarezerwować specjalne pozwolenie na stronie internetowej hiszpańskich parków narodowych z miesięcznym lub dwu-miesięcznym wyprzedzeniem. Pozwolenie jest na konkretny dzień i traci ważność jeśli z niego nie skorzystacie, niezależnie od przyczyny - nawet jeśli są to warunki atmosferyczne. Jedynie jeśli spędzicie noc w schronisku Refugio de Altavista, możecie wejść na Pico del Teide bez konieczności rezerwacji pozwolenia. Wtedy jednak należy wyjść ze schroniska bardzo wcześnie rano, aby zobaczyć wschód słońca na szczycie wulkanu i opuścić szlak przed 9:00 rano, ponieważ od tej godziny obowiązuje już pozwolenie. Wędrówka trwa około półtorej do dwóch godzin, podczas gdy ze stacji wyciągu jest to około 40 minut. Ze szczytu Teide przy dobrej pogodzie widać, poza samą Teneryfą, cztery wyspy: Zachodnie La Gomera, La Palma i El Hierro; oraz w kierunku wschodnim Gran Canarię. Przeglądając fora internetowe, natrafiłem na opinie użytkowników, którzy twierdzili, że przy doskonałej widoczności, można zobaczyć nawet Fuerteventurę i Lanzarote - wyspy wschodnie, oddalone odpowiednio o około 100 i 150 kilometrów.

Gomera z wysokości prawie 2000 metrów na Teneryfie
Z Las Cañadas del Teide wyruszyliśmy w dalszą drogę, na północny-zachód, nową trasą TF-38 pomiędzy ciemnymi skałami wulkanicznymi. W pewnym momencie zaczęliśmy zjazd w kierunku morza, a przed nami ukazała się sylwetka Gomery, położonej w odległości około 20 kilometrów od brzegu Teneryfy. Kręta droga prowadziła wśród coraz większej ilości kwitnących i wysokich ‘tajinastes’, a później również drzew. Oddalaliśmy się się od imponującego masywu Teide, pokrytego zastygłą przed wieloma wiekami lawą, natomiast przed nami rozpościerały się ciemno-niebieskie wody cieśniny, oddzielającej od siebie obie wyspy. Przejechaliśmy przez dolinę i miasteczko Santiago del Teide, w którym nie zatrzymaliśmy się ze względu na brak czasu, choć podobno jest warte uwagi. Stamtąd udaliśmy się znów w górę drogą TF-436 w kierunku Masca i Las Portelas. Znaleźliśmy się tym samym na północnym zachodzie wyspy, równie górzystym i zielonym jak Parque Rural de Anaga.

Ostatni etap mojego pobytu na Teneryfie to postój w Garachico - małym i bardzo ładnym miasteczku
na północy wyspy. Na zwiedzanie Garachico niestety nie wystarczyło mi czasu, lecz zapewne wrócę tam przy następnej wizycie. Dotarliśmy do Santa Cruz przed godziną 18:00, abym mógł wsiąść na przedostatni prom na Gran Canarię. O pobycie na tej sąsiedniej wyspie napiszę wkrótce, tymczasem zapraszam do obejrzenia moich zdjęć z Teneryfy:

Widok na północne wybrzeże wyspy z Parque Rural de Anaga

Widok na północne wybrzeże wyspy z Parque Rural de Anaga

Rożnorodna roślinność w parku Anaga: Tutaj kaktusy

Po drodze nadzialiśmy się nawet na stado owiec ;)

Pole uprawne i w tle wzgórza północnej Teneryfy

Parque Rural de Anaga

Legendarny Teide widziany z Parque Rural de Anaga

Roślinność na północy wyspy: Tutaj jakiś gatunek Sukulentów i Teide w tle

Kolejny bardzo często spotykany sukulent - Verode

Drzewo typowe dla Wysp Kanaryjskich, nieco przypominające palmę - Drago

Strome klify północnej Teneryfy

Punta del Hidalgo - miejscowość na północy Teneryfy, widziana z wysokości klifów w Parque Rural de Anaga

Ciemne, wulkaniczne skały klifów w Parque Rural de Anaga




Ulica w San Cristóbal de La Laguna

Casa Alvarado Bracamonte z XVII wieku (La Laguna)

Patio jednego z domów (La Laguna)

Jedna z ulic w San Cristóbal de La Laguna

Drzwi wejściowe Casa Granero z XVI wieku (La Laguna)

Jedna z ulic w San Cristóbal de La Laguna

Patio jednego z domów w La Laguna

Balkon kanaryjski, zbudowany w całości z drewna (La Laguna)

Patio jednego z domów w San Cristóbal de La Laguna

Patio jednego z domów w La Lagunie

Balkon kanaryjski i wieża katedry w tle (La Laguna)

Ulica Obispo Rey Redondo (La Laguna)

Katedra w San Cristóbal de La Laguna

Wieża katedry w San Cristóbal de La Laguna

Jeden ze starszych domów w centrum San Cristóbal de La Laguna

Jedna z ulic w centrum San Cristóbal de La Laguna

Kościół Nuestra Señora de la Inmaculada Concepción (San Cristóbal de La Laguna)

Przebijamy się przez chmury na wysokości prawie 2 tysięcy metrów w drodze do Parque Nacional del Teide

Górskie zbocze pełne ciemnych, wulkanicznych skał - w drodze do Parque Nacional del Teide

Gran Canaria widoczna sponad chmur po drodze do parku

Na drodze do parku - na szczycie w tle Obserwatorium Teide

Roślina typowa dla zachodnich Wysp Kanaryjskich - Tajinaste.

Krajobrazy w Parque Nacional del Teide

Orodruina czyli Teide :)

Przepiękny, legendarny, jedyny w swoim rodzaju... Teide!

Skała zwana La Catedral - w kształcie katedry (Parque Nacional del Teide)

Wulkaniczny krajobraz parku

Centrum starego miasteczka Garachico

Drzwi do starego domu w Garachico

Garachico

Comentarios

Publicar un comentario

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights