Podróżowanie po Indiach: Bezpieczeństwo
“Regiony górskie w krajach azjatyckich nie są tak bezpieczne i kontrolowane jak na przykład góry w Europie. Tam spokojnie mogą żyć sobie enklawy rozbójników lub producentów narkotyków. Bez żadnej kontroli lub za przyzwoleniem władz. My tu w Europie chyba nie zdajemy sobie sprawy jakie są zwyczaje w krajach drugiego i trzeciego świata. Liczymy, że tam będzie tak samo fajnie i bezpiecznie jak w Europie. Na zwykłej polance w indyjskich górach może cie ciachnąć maczetą byle rolnik i nikt, nigdy się o tym nie dowie”
Na te słowa odpisałem, że sytuacje takie jakie opisał raczej nie mają w Indiach miejsca i zapytałem skąd ma takie informacje, co z kolei Piotr skomentował następująco:
“Filip, na stronach MSZ i z relacji podróżników. Orientuję się też w geopolityce tego świata. Natomiast twój pogląd można porównać do stwierdzenia, że "to mit z tymi wypadkami samochodowymi i że giną tam ludzie, ponieważ sam jeżdżę samochodem i nigdy nie miałem wypadku i nadal żyję". Przeżyłeś? Gratuluję. Oby dobry fart cię nie opuszczał. P.S. Indie to kraj wielkości Europy, w którym mieszkają 2 miliardy ludzi. Nawet gdybyś żył 150 lat to nie zwiedziłbyś nawet ułamka tego kraju. Ludzie, którzy tam podróżują, muszą kochać smród, robactwo, nędzne widoki i spore ryzyko”
Moja następna odpowiedź była już bardziej obszerna. Nie chciałem się już przyczepiać do nieprawdziwej liczby ludności jaką zacytował tylko wyjaśniłem, że piszę z perspektywy osoby o indyjskim pochodzeniu co dla Piotra oznacza z kolei, że “przemawia” przeze mnie “patriotyzm”. Ja z kolei usiłowałem uzmysłowić mu, że nie jestem żadnym patriotą, który bezkrytycznie patrzy na kraj, z którym coś mnie łączy, czyli w tym przypadku Indie.
Piotr pisze że Indie to kraj “kulturowo odmienny od naszych obyczajów”, co jest oczywistością i, że “wielu podróżników przekonuje się o tym dopiero na miejscu”, co również jest prawdą. Trudno zaprzeczyć, że wielu podróżników przed pierwszym kontaktem z Indiami ma zupełnie inne wyobrażenie o tym co zastanie po przyjeździe i dopiero rzeczywistość je weryfikuje. To też jest dosyć oczywiste, zresztą podobnie rzecz się ma z indyjskimi turystami, którzy po raz pierwszy odwiedzają Europę. Ten fakt sam w sobie nie musi być zły ani wiązać się z zagrożeniem dla życia i zdrowia. Po początkowym szoku kulturowym można się do Indii przyzwyczaić i przekonać.W jednym ze swoich ostatnich komentarzy mój rozmówca założył, że zapewne pochodzę z “zamożnej kasty” i że moje podróże “są bezpieczne i po bezpiecznych regionach”. Komentarz kwituje tymi słowami: “My tutaj rozmawiamy o zapuszczaniu się w dzikie tereny przez pojedynczych turystów”. Pomijając fakt, że zamożność w Indiach nie jest związana z kastą, przynależność kastowa jest absolutnie nieistotna w przypadku zagranicznych gości takich jak ja, niezależnie od indyjskich korzeni. Nie odwiedzam też wyłącznie bezpiecznych regionów, bo poruszam się po całym kraju, również w stronach rzadko odwiedzanych przez podróżnych. Prawie zawsze podróżuję też sam.
Chciałbym odpowiedzieć bardziej wyczerpująco na zdanie Piotra o bezpieczeństwie podróżnych w Indiach bo jest to temat warty uwagi. Zaznaczam, że nie uważam się za żadnego eksperta od bezpieczeństwa, który ma świetne rozeznanie w statystykach różnych krajów. Nie jestem też indianistą, więc moje analizy kulturowe bazują na doświadczeniu - moim własnym oraz innych osób, oraz lekturze, której poświęcam stosunkowo dużo czasu.
Z komentarzy wydaje się oczywiste, że Piotr w Indiach nie był i bazuje na relacjach innych osób oraz polskiego Ministerstwa Spraw Zewnętrznych - to rzecz jasna nie oznacza, że nie może posiadać zdania na ten temat, choć zaskoczyła mnie jego pewność, iż tak właśnie wygląda rzeczywistość w Indiach: Rolnicy z maczetami, którzy atakują zagranicznych turystów na górskiej polanie… Nie czytałem zaleceń polskiego MSZ na temat podróży po Indiach, ale jeśli sugerują, że takie sytuacje mogą mieć miejsce, to zupełnie niezasłużenie robią Indiom negatywną opinię. Podobnie zresztą uważam, że przez wypowiedź Piotra przebija się uprzedzenie do Indii - pisze o smrodzie, robactwie i nędznych widokach, a nie o przepięknej architekturze i muzyce, wspaniałej tradycji kulinarnej czy niezwykłej gościnności i wielkoduszności wielu mieszkańców tego kraju.
Zazwyczaj podchodzę z dużą rezerwą do dziś tak modnej geopolityki oraz ludzi, którzy twierdzą, że się w niej orientują, ale nie znam Piotra i nie mogę ocenić jego wiedzy o świecie. Chciałbym jednak zaznaczyć, że znajomość geopolityki nie pomoże raczej w zrozumieniu tak skomplikowanego tematu, na który składa się bardzo wiele czynników. Zacznijmy od tego czym w ogóle jest bezpieczeństwo: Czy można je zmierzyć samymi statystykami, liczbami? Statystyki absolutnie nie pokażą nam prawdziwego obrazu rzeczywistości. Poczucie bezpieczeństwa jest subiektywne co sprawia, że trudno jest ocenić które miejsca są bezpieczne a które nie. W niektórych przypadkach jasno możemy stwierdzić że przebywanie w niektórych miejscach wiąże się ze sporym ryzykiem. Dla przykładu rejony świata objęte wojną nie są bezpieczne. Miejsca, w których rządzą kartele narkotykowe również nie. Tutaj liczby nie kłamią. Uważam, że rozmawiając o bezpieczeństwie musimy mieć na uwadze obie strony: tę obiektywną czyli statystyki oraz tę subiektywną, czyli odczucia, o których chętnie opowiem.
Zacznijmy jednak od statystyk. Dla przykładu, według indyjskiego National Crime Records Bureau, w 2015 roku kraj odwiedziło ponad dwa miliony osiemset tysięcy turystów. W tym samym roku zarejestrowano 271 przypadków przestępstw na zagranicznych turystach, w znakomitej większości kradzieże, które miały miejsce głównie w stolicy czyli Delhi. Jeśli rzucimy okiem na statystyki z roku 2021, zauważymy, że znakomita większość przestępstw na obcokrajowcach została popełniona na obywatelach krajów ościennych (strona 63 PDFa), co częściowo można wytłumaczyć pandemią. To w żadnym wypadku nie oznacza, że życie tych osób jest mniej ważne niż podróżnych z bogatych krajów Europy czy Ameryki, po prostu skupiam się na przestępstwach wobec turystów. Trudno mi jest porównać te dane z innymi krajami, bo nie znalazłem takich na przykład dla Polski. Jedyne dane na jakie natrafiłem w internecie pochodzą z lat 2004-2009 i wskazują na to, że nasz kraj mógł być prawdziwym dzikim wschodem w pierwszych latach członkostwa Polski w Unii Europejskiej, ale nie wiem jak te liczby wypadają dzisiaj.Trudno jest mi stwierdzić czy tych przestępstw w Indiach jest dużo czy mało. Jak to w ogóle ocenić? Chyba tylko porównując z danymi innych państw. Biorąc pod uwagę liczbę turystów i przestępstw na nich w roku 2015 wychodzi na to, że tylko około 0,0094 procenta osób spotyka w tym kraju coś przykrego i są to głównie kradzieże. Chciałbym zaznaczyć, że absolutnie nie bagatelizuję dramatu tych osób lub tragedii tych, którzy stali się ofiarami cięższych przestępstw. W każdym razie, te statystyki nie oddają do końca rzeczywistości, którą trudno jest sobie wyobrazić czytając suche liczby. Właśnie dlatego warto jest zwrócić się w kierunku subiektywnej strony oceny bezpieczeństwa, czyli opinii osób, które kraj znają z perspektywy obcokrajowca. Zatem podzielę się z Wami moimi doświadczeniami i opowiem nieco o tym jak, dokąd i którędy podróżuję po tym kraju.
W Indiach jestem już po raz trzeci i łącznie spędziłem tutaj ponad rok. Odwiedzam zarówno bardzo popularne turystyczne miejsca takie jak plaże w Goa, stolica jogi Rishikesh czy miasto jezior Udajpur, jak i regiony znane z konfliktów takie jak Kaszmir i Nagaland. Moją bazą do poruszania się po Indiach jest Delhi, miasto którego statystyki dotyczące przestępstw na turystach wypadają najgorzej w całych Indiach. Bywam tam raz w miesiącu lub co dwa miesiące aby odpocząć i spędzić kilka dni z rodziną. W Delhi poruszam się rikszami, metrem i na piechotę jak każda inna osoba, bez żadnych luksusów. Podróżując do innych miejsc korzystam z pociągów i autobusów i prawie nigdy nie latam samolotem. Jestem więc cały czas wśród Indusów, a w hostelach i pensjonatach spotykam też zagranicznych turystów, z którymi chętnie wymieniam się doświadczeniami z podróży. Aktualnie podróżuję lokalnymi autobusami po wschodnich stanach Indii, które są bardzo mało popularne wśród turystów, w związku z czym praktycznie nie spotykam na swojej drodze innych podróżnych, nawet indyjskich.Dziewięć lat temu odwiedziłem Argentynę, o której wiele ambasad krajów ostrzega, aby uważać na kradzieże, również z użyciem broni. Ambasada Szwecji, dla przykładu, zaleca nie tracić z oka bagażu nawet przy recepcji hotelu i nie pokazywać publicznie aparatów, laptopów, pieniędzy i telefonów”. Mnie osobiście nic złego tam nie spotkało, co nie znaczy że kradzieże i akty przemocy wobec turystów nie mają miejsca. Przyznam, że podróżując po Argentynie miałem względne poczucie zagrożenia mając na uwadze tego rodzaju przestrogi oraz czasami odczuwając bardziej agresywne nastawienie ludzi w przestrzeni publicznej. Podobne odczucia często mogą być związane z wyczuleniem na pewne zachowania, o których zostaliśmy wcześniej uprzedzeni. Być może gdybym wiedział wcześniej o tych rolnikach z maczetami, dziś nie czułbym się tak pewnie w Indiach...
Zupełnie inaczej wygląda to w Indiach, gdzie eksponując aparat fotograficzny nigdy nie mam wrażenia, że przyciągam uwagę potencjalnych złodziei. Podobnie sprawa się ma z telefonami komórkowymi czy na przykład laptopem w hostelach i pensjonatach. Nie muszę też przesadnie pilnować bagażu w transporcie publicznym. W mojej ocenie sytuacji opieram się również na doświadczeniach setek podróżników, z którymi spotykam się po drodze, oraz opiniach samych Indusów, którzy również podróżują po swoim kraju z aparatami i laptopami nie próbując tego faktu ukrywać. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że kradzieże są tutaj rzadkością, choć trudno mi powiedzieć dlaczego. Podejrzewam, że decydujące muszą być aspekty kulturowe, na przykład negatywna percepcja tego rodzaju czynów w społeczeństwie. Zdecydowanie bardziej obawiam się o moje rzeczy osobiste w Barcelonie, gdzie mieszkam od jedenastu lat, niż w Indiach.
Również jeśli chodzi o agresywne zachowania i przemoc, nie odczuwam tutaj zagrożenia. Dla porównania, w Polsce nie czuję się wcale pewnie i miałem wiele nieprzyjemnych doświadczeń nawet w dorosłym życiu. W Indiach bardzo rzadko czuję na sobie i innych towarzyszach podróży (jeśli akurat tacy są) nieżyczliwe spojrzenia i nigdy nie zostałem w żaden sposób zaatakowany. Oczywiście to nie znaczy, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale ja nie odnoszę tutaj wrażenia, że w każdej chwili mogę stać się ofiarą przestępstwa. Mój zazwyczaj wyczulony na objawy wrogości i złych intencji instynkt w Indiach zupełnie opuścił gardę.Jedynie raz zostałem zaatakowany werbalnie i było to w pewnym sensie zasłużona reprymenda. Mianowicie zostałem opieprzony za picie piwa na bulwarze nad jeziorem Dal w bardzo konserwatywnym Kaszmirze. Było ciemno i wydawało mi się, że nikt nie zauważy puszki Kingfishera, z której sączyłem piwo ukradkiem. Zdenerwowanego Kaszmirczyka przeprosiłem, po czym oddaliłem się z miejsca zdarzenia bez dalszych problemów. Swoją drogą, picia alkoholu w miejscu publicznym w Kaszmirze nie polecam, to było dość bezmyślne i ryzykowne zachowanie z mojej strony.
Do mojego ogólnego poczucia, że jestem bezpieczny przyczyniają się też obserwacje zachowania lokalnej populacji. Dla przykładu, poza jedną sytuacją kilka lat temu nie widziałem tutaj bójek na ulicach. Czasami ktoś na kogoś podniesie rękę, ale ludzie robią to bardziej w ramach ostrzeżenia niż prawdziwej chęci uderzenia drugiej osoby. Odnoszę wrażenie, że Indusi raczej stronią od używania fizycznej przemocy, przynajmniej w miejscach publicznych i wobec nieznajomych. Widziałem sporo sytuacji, w których kilka osób na siebie nakrzyczało, a potem wszyscy się rozeszli bez eskalacji konfliktu. Zresztą mnie również kilka razy puściły nerwy i reakcją na mój gniew było wycofanie się strony przeciwnej lub przeprosiny. Osobiście dużo mniej pewnie czuję się na ulicy w Polsce niż w Indiach, gdzie ludzie wydają się unikać raczej niż dążyć do konfrontacji.
W sytuacjach tego typu prawdopodobnie decydująca okazuje się bardzo uległa postawa Indusów wobec białych obcokrajowców, którą możnaby nazwać postkolonialnym kompleksem niegdyś podbitego narodu. Co prawda od czasów kolonialnych Indie zdołały raczej odbudować poczucie własnej godności, a obecny rząd wpaja nawet obywatelom indyjski nacjonalizm, ale to nie zmienia faktu, że bardzo wiele osób wciąż podchodzi do obcokrajowców z przesadnym wręcz szacunkiem, czasem graniczącym z czcią. W przeciwieństwie do Europy, gdzie cudzoziemcy nierzadko spotykają się z ksenofobią, tutaj to zjawisko dotyczy prawie wyłącznie migrantów z innych krajów azjatyckich.
Zatem czy Indie są krajem bezpiecznym dla turystów? Wydaje mi się, że nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie. Kusi mnie, żeby odpowiedzieć “Tak”, ale zamiast tego odpowiem “To zależy”: zależy który region, zależy kto podróżuje, zależy od naszej wrażliwości na otoczenie. Zacznijmy od regionów: Radżastan i zachodnie wybrzeże są szlakiem mocno przetartym przez turystów i w związku z tym infrastruktura hotelowa oraz transport są świetnie zorganizowane. Himalaje też nie są wcale bardzo niebezpieczne jeśli bierzemy pod uwagę wyłącznie czynnik ludzki. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie tam (Ladakh, Himaćal Pradeś, Dadżyling, Sikkim, itd.) mieszkają najbardziej gościnni i uczciwi ludzie w Indiach. Kaszmir jest chyba jedynym miejscem w indyjskich Himalajach gdzie podróżowanie może być czasami ryzykowne, ale to dlatego, że jest to strefa konfliktu. Zresztą nawet tam jest ostatnio dość spokojnie.Dolina Parwati w Himaćal Pradeś to z kolei ewenement i prawdziwa zagadka. Nikt nie wie skąd biorą się te wszystkie przypadki zaginionych osób. Co roku dziesiątki lub setki tysięcy indyjskich turystów odwiedza dolinę i im z kolei nie dzieje się krzywda. Tego rodzaju miejsca są raczej wyjątkiem niż regułą. Zagrożenia można odczuć głównie w niektórych częściach dużych miast lub w stanach znajdujących się poza tradycyjnymi szlakami turystycznymi, tak jak na przykład na wschodzie kraju. Wynika to zresztą bardziej z dyskomfortu lub braku informacji dla turystów niż wrogiego nastawienia ludności.
Przyznam, że prawie nigdy nie zapuszczam się do slumsów, ale przyczyną nie jest poczucie zagrożenia lub brak ciekawości. Zwyczajnie nie lubię bawić się w bogatego Europejczyka, który chodzi po slumsach cykając fotki ludzi żyjących poniżej granicy ubóstwa. Ci ludzie próbują prowadzić godne życie najlepiej jak potrafią i organizowanie wycieczek turystycznych po ich dzielnicach uważam za bardzo niestosowne. W Indiach nie są to raczej miejsca niebezpieczne, a czasami nie są nawet wcale tak przygnębiające jak mogłoby się wydawać.
Poczucie bezpieczeństwa na pewno zależy też od płci. Na pewno nie poleciłbym podróżowania po Indiach samotnej kobiecie. Niestety tutejsze społeczeństwo jest wciąż w dużej mierze niezwykle konserwatywne i patriarchalne, co skutkuje bardzo niezdrowym podejściem do kobiet u wielu mężczyzn. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Indie, byłem tu z koleżanką i pamiętam wiele nieprzyjemnych spojrzeń jakie musiała znosić. Poza tym, pewnego wieczoru kiedy wyszła sama na spacer po miasteczku Rishikesh, zaatakował ją pewien mężczyzna. Nie opieram się tu wyłącznie na jednej sytuacji, bo podobnych historii usłyszałem więcej. Większości zagranicznych turystek które poznałem nic przykrego się nie przytrafiło, ale wydaje mi się, że generalnie narażone są na dużo większy dyskomfort i poczucie zagrożenia niż podróżni płci męskiej.Mimo wszystko statystyki zdają się potwierdzać, że Indie nie są krajem, w którym podróżowanie wiąże się z wysokim ryzykiem, a moje własne doświadczenie i opowieści innych osób, które poznałem w drodze również utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Z pewnością jest tutaj wiele rzeczy które irytują i wyprowadzają z równowagi, ale bardziej niż zagrożenie wywołuje to poczucie dyskomfortu. Czasem można paść ofiarą przeróżnych naciągaczy, którzy kasują obcokrajowców podwójnie lub potrójnie za swoje usługi. Na pewno wiele zależy od regionu, płci i innych czynników, które wymieniłem powyżej, ale w ogólnym rozrachunku uważam, że jest to kraj dosyć bezpieczny dla zagranicznych gości i bez wątpienia poleciłbym odwiedzenie go moim przyjaciołom i rodzinie.
Na pewno nie każdy nadaje się do tego rodzaju podróży i niektórych z moich znajomych bardziej przyzwyczajonych do komfortu raczej bym do odwiedzenia Indii nie namawiał. Trzeba się liczyć z zanieczyszczeniem powietrza, hałasem, tłumami ludzi czy też ogromnymi dystansami między różnymi punktami podróży. Jednak każdą z tych rzeczy może nam zrekompensować piękno Himalajów, niezwykłe potrawy indyjskiej kuchni oraz życzliwość i przyjazne nastawienie lokalnej ludności.
Oczywiście można się przemieszczać samolotem i taksówkami, nigdy nie mając styczności z prawdziwym życiem ulicy: Z lotniska w Delhi pojechać taksówką do Agry, zobaczyć Tadż Mahal, wsiąść znowu w taksówkę, polecieć do Goa do ekskluzywnego hotelu, itd. Jednak według mnie urok Indii można zrozumieć tylko godząc się na przygodę: obcowanie z mieszkańcami w pociągach, sklepach i restauracjach, próbowanie lokalnych potraw, spanie w pociągach nocnych, itd. To może być naprawdę piękne doświadczenie, którego nie zapomnicie do końca życia, ale musielibyście najpierw zapomnieć o tych rolnikach z maczetami czyhającymi na bezbronnych turystów na himalajskiej polanie oraz innych nieprawdopodobnych historiach.
Comentarios
Publicar un comentario