Przerywnik piłkarski: Sukces w Katalonii, niepewność w Madrycie

Sezon piłkarski w Hiszpanii i Europie wkracza powoli na ostatnią prostą i możemy pokusić się już o pewne podsumowania, choć ostatecznie mogą się one okazać chybione. Jak słusznie zauważył ostatnio dziennikarz katalońskiego "Sportu", Josep Maria Casanovas, póki co sezon Barcelony jest lepszy niż poprzedni, a Realu - gorszy. Można powiedzieć, że w lidze piłkarze ze stolicy Hiszpanii ponieśli porażkę, mimo iż odzyskali w końcu najwyższą formę i pokonali w bezpośrednim pojedynku Barçę. Z pewnością nie wyobrażali sobie, iż już w grudniu będą musieli uznać ligę za przegraną. W tym samym czasie Barcelona pomimo kontuzji i prawie 3-miesięcznej absencji Tito Vilanovy spowodowanej ciężką chorobą, biła rekordy kolejnych zwycięstw, często w dramatycznych okolicznościach tak jak na Sánchez Pizjuan w Sewilli.

Jak pisze Casanovas - nie dajmy sobie wmówić, że tytuł ligowy jest nic nie warty. Świętujmy go tak jak poprzednie trofea, nie zważając na próby umniejszania wartości tego trofeum. W Madrycie dwa lata temu świętowano Puchar Króla tak jakby wygrali Ligę Mistrzów, rok później najważniejsza była liga, a obecnie te same rozgrywki próbuje się potraktować jako trofeum niższej kategorii. Dwa lata temu Jose Mourinho twierdził, że Cristiano Ronaldo jako król strzelców ligi zasługuje na Złotą Piłkę, ponieważ ważniejsze są osiągnięcia indywidualne niż trofea, które wygrał Messi. Rok później, w odwrotnej sytuacji najważniejsze były dla portugalskiego trenera tytuły wywalczone z drużyną. Chyba jedynie niektórzy fanatyczni zwolennicy Mourinho nie dostrzegają w tym hipokryzji.

Real Madryt może uratować swój sezon jedynie wygrywając Ligę Mistrzów, natomiast Barça ligę ma już praktycznie w kieszeni, co jest już sukcesem w porównaniu z poprzednimi rozgrywkami. Owszem, tytuł nie będzie smakował tak samo jeśli w Europie triumf odniesie odwieczny rywal. Z kolei gdyby piłkarzom Mourinho ta sztuka znowu się nie udała, sezon 2012/2013 "Królewscy" będą mogli uznać za rozczarowanie, biorąc pod uwagę cele jakie zostały przed nimi postawione. Mourinho musi postawić wszystko na jedną kartę, a sukces jest wciąż mocno niepewny.

Utracony prymat

Oczywiście w takim klubie jak Barcelona, zwłaszcza po czterech magicznych latach z Pepem Guardiolą w roli trenera, zawsze będzie się celować w wygranie wszystkich tytułów, dlatego też wygranie samej ligi pozostawi kibicom i piłkarzom spory niedosyt. Porażka w Lidze Mistrzów zakończyłaby pewien rozdział w historii klubu - rozdział pod tytułem "Europa u stóp". Nawet porażki z Interem czy Chelsea w półfinałach za Guardioli nie sprawiła, iż wielu ekspertów przestało mówić o Barcelonie jako o "najlepszej drużynie na świecie". Obecnie wypada nam się zmierzyć z trudną do zaakceptowania rzeczywistością. Otóż w Europie, a szczególnie w samej Hiszpanii, wyrosło Barcy kilku równorzędnych rywali. Real Madryt już w samym 2013 roku pokonał ekipę Jordiego Roury dwa razy, w tym 1:3 na Camp Nou. Również drużyna Bayernu Monachium z pewnością dojrzała już do tego, aby toczyć z Barceloną wyrównane boje, o czym oczywiście przekonamy się niedługo. Wielu kibiców odnosi wrażenie, iż oprócz postępu jaki zrobili rywale, na Camp Nou nie dokonano odpowiednich wzmocnień, aby utrzymać przewagę w Europie i kraju.

Nie ulega wątpliwości, iż drużyna Vilanovy będzie wymagać poważnych wzmocnień w letnim okienku transferowym. Kilku wiodących zawodników jest już grubo po 30-tce i należałoby poszukać ich następców. Chodzi tu głównie o Carlesa Puyola i Xaviego. Najprawdopodobniej klub nie znajdzie następców o podobnym profilu do tej niepowtarzalnej dwójki, w związku z czym sztab szkoleniowy być może weźmie pod uwagę możliwość zmiany stylu gry. Wiele dyskutuje się ostatnio o przesunięciu Sergia Busquetsa na pozycję Xaviego, co nie wydaje się pomysłem chybionym. Sergio bardziej niż Thiago czy Cesc przypomina stylem gry drugiego kapitana Barcelony. Najpoważniejszych wzmocnień wymaga jednak obrona oraz atak. Niekoniecznie musi się to wiązać z odejściem takich piłkarzy jak Alexis Sánchez czy David Villa, choć w poszukiwaniu oszczędności klub raczej zrezygnuje z usług któregoś z tej dwójki, lub nawet obu. Katalońska prasa pisze również o możliwym odejściu Abidala oraz Adriano.

Neymar skończy z "messidependencią"?

Na koniec temat, który z pewnością zdominuje fora dyskusyjne oraz wiadomości sportowe przez następne kilka miesięcy - letnie zakupy. Już od ponad dwóch lat media rozpisują się o transferze Neymara do Barcelony i wydaje się, iż to właśnie teraz klub zdecyduje się wyłożyć na stół dziesiątki milionów euro, aby pozyskać gwiazdę ligi brazylijskiej. W tym temacie przeczytałem ostatnio wpis na blogu Juana Manuela Díaza, również redaktora katalońskiego "Sportu" i w pełni podzielam jego obawy. Kilka dni temu pośrednik w negocjacjach między Barçą a Neymarem, André Cury, stwierdził, iż Brazylijczyk skończy w Katalonii z zależnością drużyny od Messiego. Kilka argumentów Díaza w związku z tą wypowiedzią:
1) Choć bez złych intencji, Cury kwestionuje numer jeden Messiego, nie tyle na świecie co w jego własnym domu, gdzie cała drużyna akceptuje "messidependencię" (zależność od Messiego) niczym religię. Według Cury'ego Neymar ma w Barcelonie zająć ten sam stopień w hierarchii co Argentyńczyk.
2) Jednocześnie spycha się na dalszy plan takich piłkarzy jak Iniesta i Xavi, którzy w ostatnich latach regularnie byli zaliczani do 5 najlepszych na świecie. Cała drużyna zostaje umieszczona schodek poniżej Neymara, co będzie wstrząsem dla hierarchii w drużynie.
3) Niezależnie od tego czy Neymar trafi na Camp Nou w tym roku czy w 2014, przyjdzie z etykietą piłkarza, który musi zademonstrować, iż jest piłkarzem tej samej klasy co Leo Messi. Presja jaka będzie ciążyła na Brazylijczyku będzie ogromna!

Ja chciałbym skupić się przede wszystkim na punkcie pierwszym. Od czasu odejścia z klubu Ronaldinho, chyba jedynie Samuel Eto'o i Zlatan Ibrahimović mieli ambicje rywalizowania z Messim o miano największej gwiazdy w drużynie. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, iż obaj zostali przez klub pożegnani w niekoniecznie przyjemnych okolicznościach. Oczywiście ten sam los nie musi wcale spotkać Neymara, przede wszystkim Brazylijczyk wydaje się o wiele bardziej pokorny od Kameruńczyka i Szweda. Jednak nie jest tajemnicą, iż Messi, podobnie jak niegdyś Alessandro Del Piero w Juventusie czy też Terry i Lampard w Chelsea, jest w swojej drużynie piłkarzem dyktującym warunki, co pozostali zawodnicy wydają się akceptować bez sprzeciwu. Dlatego też obok Argentyńczyka w ataku grają Pedro, Villa lub Alexis, a nie butni Eto'o czy Ibrahimović. Jeśli dojdzie do transferu Neymara, istotna będzie kwestia tego czy skostniała już od lat hierarchia w Barcelonie zdoła się jednak zmienić bez konfliktów i niesnasek. Z pewnością niełatwo jest grać u boku najlepszego piłkarza na świecie, pod dyktando którego gra cała drużyna. Przekonali się o tym przecież najlepszy strzelec w historii reprezentacji Hiszpanii oraz najlepszy piłkarz ligi włoskiej w sezonie 2010/2011. Pozostaje nam poczekać na rozwój wydarzeń i przekonać się na własne oczy czy Brazylijczyk rzeczywiście jest w stanie skończyć z "messidependencią", czyli zależnością drużyny od Leo.

Comentarios

Entradas populares de este blog

Język kataloński w teorii i praktyce

Katalończycy tłumaczą: Skąd ten separatyzm?

Podatki Leo Messiego - Kto stoi za oskarżeniem?

Diada 2014: V jak "votar". Katalonia chce głosować.

Bye Bye Barcelona - Dokument o turystyce masowej w Barcelonie

Nerwowa cisza przed burzą: Referendum 1-O w Katalonii

Festa Major de Gràcia - święto Gràcii

Walencja: Wizyta u kuzynów z południa

Dzień hiszpańskości w stolicy Katalonii

Some Indian movies on women's rights